Epilogue "I love you"

Każdego dnia czuć to odrobinę dłużej


- Pięknie wyglądasz- pochwalił Luke widząc swoją dziewczynę w fioletowej sukience, którą kupiła zaledwie dzisiaj, kilka godzin przed ślubem. Wcześniejsza została zniszczona przez psychiczną Alison więc Emma musiała szybko znaleźć sobie inną. Co bardziej zaskoczyło chłopaka to, że Emma przyjęła to ze spokojem. Nie było łez, wrzasków i tego typu spraw. Po prostu zabrała kluczyki i pojechała do centrum handlowego.
- Dobrze, że chociaż ty tak uważasz. Ciotka Doris przed chwilą skomentowała moje chodzenie na szpilkach jako "stąpanie kaczki"- zaśmiała się brunetka.
- Twoja ciotka się nie zna- odparł Luke chwytając dziewczynę za dłonie.
- Wiem. Kto normalny zakłada na ślub białe skarpetki i sandały?- zachichotała wzruszając ramionami.
- No to mamy dowód, że twoja ciotka na prawdę się nie zna- przyznał
- I stwierdziła, że jesteś za chudy jak na osiemnastolatka tak przy okazji- dodała jeszcze mijając go.
- Więc zrobiła sobie wroga- poinformował idąc za nią- Jak twój ojciec? Mocno poddenerwowany?
- Kiedy szłam tutaj siedział na kanapie i obgryzał paznokcie. A to nie dobrze. Nie będzie miał miejsca na tort
- Żeni się. Nie dziwie mu się. Dał się usidlić jakiejś babie- mruknął drocząc się z brunetką
- Ty też- odparła zamykając torebkę- Nie jesteś w niczym lepszy Lucas- dodała z szerokim uśmiechem zamykając tym samym usta swojemu chłopakowi.
- Cześć gołąbeczki- odezwał się Kyle wślizgując się wraz z Kate na krzesła obok nich- Chusteczki przygotowane?
- A co będziesz płakał?- zapytała Emma
- Dobrze wiesz, że takie imprezy mnie wzruszają- odparł chłopak trzymając się teatralnie za serce
- Idiota- skwitowała rozbawiona Emma. W tym momencie jej wzrok spoczął na splecionych palcach Kate i Kyle'a leżących na sukience jej przyszłej przyrodniej siostry. Luke również to zauważył.
- Już tak oficjalnie?- zapytał. Kyle lekko się uśmiechnął
- Tak. Alison już nam nie zagraża więc po co czekać- poinformował
- Oby ta suka gniła w tym psychiatryku- mruknęła Kate a Emma spojrzała na nią z szokiem. Nie spodziewała się takich słów ze strony Katherine. Luke wybuchł śmiechem
- Em twoja mina była bezcenna- brunetka tylko posłała mu piorunujące spojrzenie po czym skupiła się na ceremonii, która właśnie się zaczynała. Widziała jak jej ojciec się stresował, mogła poznać to po tym jak nerwowo bawił się palcami. Rozbrzmiała muzyka a na biały dywan weszły dwie dziewczynki rzucając kwiatkami dookoła, w efekcie czego różowe płatki zaplątały się w jasnych kosmykach Luke i rozbawiona Emma musiała je wyjmować. Tuż za dziewczynkami szła jakaś przyjaciółka Meredith, która była druhną. Na samym końcu pojawiła się Meredith w białej niczym śnieg sukience i bukietem fiołków w dłoniach. Ceremonia zaczęła się. Emma ze zdumieniem wpatrywała się jak jej ojciec powtarza słowa przysięgi z błyszczącymi oczami. Był szcześliwy. Dziewczyna dopiero teraz to zobaczyła. Jej ojciec kochał Meredith a ona cały czas była przeciwko niej. Poczuła się jak skończona idiotka. Nie zauważyła kiedy goście zerwali się z miejsc by pogratulować młodej parze. Posłała tylko Luke'owi przepraszające spojrzenie po czym wstała z krzesła i szybkim krokiem skierowała się w stronę domu. Jednak blondyn nie zamierzał odpuszczać i pobiegł za nią. Zastał ją w kuchni opierającą się o szafkę.
- Em- odezwał się
- Zostaw mnie Luke. Chce być sama- mruknęła niewyraźnie.
- Nie zostawię cię. Chodź tutaj- poprosił przytulając ją do siebie.
- Jak mogłam być taka egoistyczna? Jakim cudem nie zauważyłam, że ojciec ją kocha? Jestem okropna
- Nie mów tak. Jesteś wspaniałą osobą. Po prostu byłaś zazdrosna o to, że postanowił iść naprzód podczas gdy ty nie mogłaś się pogodzić ze stratą. To normalne
- Oni mnie nienawidzą, Luke
- Nie prawda. Kochają Cię. Zawsze będą. Tak samo jak ja- dziewczyna uniosła wzrok i napotkała jego spojrzenie. Kryło się w nim pełno uczucia
- Kocham Cię- wyszeptała Emma
- I kochaj mnie tak jak kochasz. Zawsze- Luke nachylił się i delikatnie pocałował dziewczynę.

Kiedy twoje stopy nie stykają się z ziemią
Kiedy twój głos nie wydaje dźwięku,
Tutaj jest bezpiecznie, w tym miejscu
Ponad chmurami



THE END :)


---------------------------------------------------------------------------------------------------
Przyznaję ten epilog zaczynałam pisać z jakieś pięć razy i za każdym razem nie spełniał on moich oczekiwań :) Jednak mam nadzieję, że przypadł on wam do gustu:) Chciałabym podziękować wszystkim i każdemu z osobna za to, że czytają to co piszę i jako tako im się to podoba :) Bez was nic bym nie osiągnęła :) Tak się kończy nasza historia z Emmą i Lukiem. Naprawdę za wszystko wam dziękuję:)

Na dzień dzisiejszy statystyki przedstawiają się następująco:

WYŚWIETLENIA: 2724
KOMENTARZE: 13
OBSERWATORZY: 1

I to koniec: ) Do następnego :) Kocham Was! ♥

Nineteen "it's end"

- Nie sądzisz, że pasowaliby do siebie?- szepnęła Emma nachylając się w stronę Hemmings'a. Blondyn przekręcił głowę trochę w bok po czym stwierdził
- Jeżeli jest tak samo walnięta jak on to jak najbardziej- brunetka posłała mu kuksańca w bok na co blondyn aby się zaśmiał i przytulił ją do siebie- Ale nie bardziej niż my do siebie
- Ale ty jesteś romantyczny Hemmings- rzuciła sarkastycznie odpychając blondyna od siebie
- A dzięki. Po tacie- wyszczerzył się. Emma jedynie wywróciła oczami. W tym momencie podszedł do nich Calum z telefonem dziewczyny
- Twój tata- Emma niepewnie odebrała przedmiot od Australijczyka
- Czego chcesz?- warknęła odchodząc kawałek od przyjaciół.
- Jutro odbędzie się rozprawa Alison. Chcą żebyś zeznawała- poinformował grobowym tonem
- A co z Kylem?- zapytała
- Zgodził się od razu- odparł
- Dobrze. O której się zaczyna rozprawa?
- Jedenasta. Dlaczego to przede mną ukrywałaś?- zapytał łagodniejszym tonem
- Powiedziałam Ci w salonie dlaczego. A teraz wybacz muszę wracać do przyjaciół- oznajmiła rozłączając się. Luke posłał jej pytające spojrzenie ale ona tylko się uśmiechnęła do niego.
***
Widok rodziny Alison siedzących nas sali rozpraw przyprawiał Emmę o zawroty głowy. Miała ochotę odwrócić się na pięcie i jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. Niestety nie było to możliwe, gdyż czuła jak po piętach depcze jej Kyle. Poprawiła pasek torby na ramieniu i zajęła wolne miejsce głęboko wzdychając. Budząc się dziś rano w łóżku, wiedziała, że ten dzień nie będzie łatwy ale nie sądziła, że aż tak. Rodzice Alison cały czas przenosili zdezorientowany wzrok ze swojej córki na coraz bardziej zestresowaną Emmę. A widok wchodzących na salę prawników nie ułatwiał jej tego. Nerwowo podrygiwała obcasem o szare płytki i nerwowo oglądała się za siebie. W końcu jednak sędzia zarządził ciszę i zaczął rozprawę. Emma z zainteresowaniem słuchała jak zupełnie obce jej osoby zeznają przeciwko/za winą Alison. Czas dłużył jej się niemiłosiernie i gdy usłyszała jak wywołują Kyle'a jej skórę pokryła gęsia skórka. Chłopak natomiast z ochotą podniósł się ze swojego krzesła i zajął miejsce po prawej stronie sędzi. A potem zaczął opowiadać wszystko ze szczegółami. Każdy najmniejszy detal związany a życiem Alison Williams. Niektórych rzeczy nawet Emma nie wiedziała, więc gdy w końcu skończono przesłuchiwać Kyle'a a wywołano jej nazwisko, brunetka nie wiedziała co robić. W końcu jednak ojciec szturchnął ją i dziewczyna niepewnie zajęła to samo miejsce co Kyle wcześniej. I wtedy to się zaczęło
***
- Jak myślisz ile jej dadzą?- zapytał Luke podając swojej dziewczynie kubek z wodą
- Miejmy nadzieję, że jak najwięcej. Ta dziewczyna jest na prawdę psychiczna- odparła roztrzęsiona Emma, drżącymi palcami dotykając zadrapania na szyi. Tuż po tym jak Emma skończyła zeznawać i przechodziła koło Alison by zająć swoje miejsce, blondynka rzuciła się na nią z pięściami. Skutkiem były podrapania na szyi i siniaki na dłoniach.
- Wydaje mi się, że umieszczą ją w psychiatryku- odparł zamyślony Kyle stojąc z założonymi rękoma i mierząc wzrokiem stojący niedaleko rodziców Alison i rozmawiających z prawnikiem. Ich twarze wyrażały zrezygnowanie i głęboki smutek- Już nawet Williams stracili nadzieję. Alison już nie będzie niczyim wrzodem na tyłku- dodał lekko się uśmiechając. Emma miała nadzieję, że tak się stanie.
***
- Nie sądziłem, że Alison będzie miała jaja i się przyzna, że to ona jest A. No ale cóż by ratować swój tyłek jest zdolna do wszystkiego- zaśmiał się Kyle wchodząc do domu Hylandów wraz z Emmą u boku.
- Ja to się cieszę, że to wszystko minęło i w końcu będę miała spokój. Jak w ogóle mogliśmy się się z nią przyjaźnić?
- Zwalamy to na jej manipulacje?- zaproponował Kyle na co dziewczyna wybuchła śmiechem i kiwnęła głową- W takim razie kierunek lodówka! Trzeba to uczcić lodami czekoladowymi!- zarządził łapiąc ją pod ramię. Emma wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem. W końcu wszystko się skończyło. Była normalną nastolatką. I jej życie wróciło do normy

Eighteen "More Australians"

Strażnik przepuścił Emmę w drzwiach i teraz dziewczyna stanęła twarzą w twarz ze swoją przyjaciółką. Jeżeli jeszcze mogła ją tak nazywać. Alison uniosła spojrzenie ze swoich dłoni i spojrzała na nią zupełnie obcym wzrokiem. Emma niepewnie zajęła miejsce naprzeciwko niej, zawieszając torbę na oparciu krzesła.
- To nie Disneyland huh?- zakpiła Alison nachylając się w jej stronę- Nie wierzę, że mnie tu wpakowałaś. Myślałam, że się przyjaźnimy
- Właściwie to Kyle cię tu wpakował bo to on powiedział policjantom parę słów o tobie- Emma również nachyliła się w stronę Alison. Poczuła nagły przypływ odwagi- Chociaż przyznaję miło się na ciebie patrzy w tym pomarańczowym uniformie
- Ale z ciebie suka- syknęła blondynka
- W końcu uczyłam się od najlepszych- odparła z szerokim uśmiechem- Ale w sumie przyszłam ci przekazać, że jeżeli się przyznasz może dadzą ci mniejszą karę
- Nie mam do czego się przyznawać. Jestem niewinna- blondynka wzruszyła ramionami opadając na oparcie
- Właściciel pewnej firmy i policja sądzą inaczej- Emma skinęła na strażnika i podniosła się z krzesła- Lepiej się przyznaj- dodała jeszcze przed wyjściem.

- Gdzie jesteś?- usłyszała zaniepokojony głos Hemmingsa w słuchawce
- Właśnie wyszłam z posterunku a co? - zapytała i w tym momencie obok niej zatrzymał się znajomy nissan. Po sekundzie szyba została opuszczona a ona zobaczyła swojego chłopaka
- Wsiadaj- rozkazał. Brunetka nie wiedząc o co chodzi posłusznie wsiadła do auta.
- Coś się stało?- zapytała zaniepokojona
- Nie, niby czemu?- zapytał zdziwiony
- Bo niemal byś na mnie wjechał? Chociażby dlatego?
- Dlaczego tam poszłaś?- zapytał
- Musiałam z nią pogadać- westchnęła dziewczyna rzucając torbę na tylne siedzenie. Następnie zdjęła buty dając nogom odpocząć i usiadła po turecku
- I jak poszło?- zapytał sięgając po okulary przeciwsłoneczne
- Nie bardzo. Jest przekonana, że jest niewinna- odparła dziewczyna- Gdzie właściwie jedziemy?
- Na lotnisko. Przyjeżdżają moi kumple z Sydney. A potem zobaczy się- posłał jej szeroki uśmiech
- Jeszcze więcej Australijczyków? Twoja babcia dostanie zawału
- Nieprawda. Ona ich uwielbia. Chyba nawet bardziej niż mnie- oznajmił. Emma wybuchła śmiechem.
- Wiedz, że u mnie tak nie będzie- poinformowała nachylając się i całując go w policzek
- No ja myślę- blondyn pokazał jej język włączając muzykę.
***
- Widzisz ich?- zapytał Luke rozglądając się po hali
- Ja nawet nie wiem jak wyglądają- zaśmiała się dziewczyna
- Michaela znasz- zauważył
- Ale nie wiadomo czy nie zmienił koloru włosów- odparła- Uspokój się. Znajdziemy ich
- Nie widziałem ich ponad pół roku. Ciekawe czy bardzo się zmienili
- Luke mamy dwudziesty pierwszy wiek. Istnieje coś takiego jak serwisy społecznościowe- zaśmiała się, jednak blondyn jej nie usłyszał krzycząc tylko "Widzę ich!". Rozbawiona Emma podążyła za nim przyglądając się jak w jakiś dziwny sposób wita się ze swoimi przyjaciółmi. Jedynie Michael zwrócił uwagę na zbliżającą się dziewczynę i podszedł się przywitać
- Cześć Em- przytulił ją mocno unosząc nad ziemią
- Cześć Mike. Mógłbyś postawić mnie na dół? Nie czuję żeber
- Ależ oczywiście- zakomunikował stawiając ją na pewnym podłożu. Wtedy podszedł do nich Luke z dwójką nieznanych chłopaków
- To moja dziewczyna Emma. Nie ważcie sie do niej podbijać- ostrzegł- Skarbie to są Ashton i Calum moi ostro walnięci kumple z Sydney
- Wiem skąd pochodzisz Luke. Nie musisz cały czas tego powtarzać- zaśmiała się- Miło mi was poznać.
- Nam również. Nie masz jakiś ładnych przyjaciółek?- wypalił Ashton
- Cóż jedna siedzi właśnie w więzieniu i czeka na rozprawę- odparł poważnie Luke. Michael spojrzał na nas z szokiem szepcząc Alison?. Skinęłam niezauważalnie głową
- Żartujesz prawda?- zaśmiał się Calum
- Chciałabym. Ale w Pineville jest wiele pięknych dziewczyn, prawda Luke?
- Tak, oczywiście skarbie- przytaknął ale po chwili zorientował się co powiedział i szybko dodał- Ale ty jesteś najpiękniejsza
- Pantoflarz- mruknęła dziewczyna kierując się w kierunku wyjścia
***
Emma przyglądała się jak chłopaki grają na boisku w kosza co i raz posyłając któremuś z nich szeroki uśmiech.
- Tobie też się zrobiło gorąco?- Emma spojrzała zdezorientowana w bok i zauważyła siedzącą obok niej Cece- Co za pula genów- westchnęła wachlując się jakimś czasopismem
- Oni nie są spokrewnieni- odparła zdziwiona Emma
- Ale każdy z nich jest z Australii. Więc to tak jakby ich łączy- odparła takim tonem jakby to było oczywiste. W tym momencie podbiegł do nich Luke ściągając koszulkę i rzucając ją na trybuny. Skradł Emmie szybkiego buziaka i wrócił na boisko oblewając się wodą z butelki. Cece spojrzała na nią zdezorientowana- Od kiedy..? Wy...? Jak to się stało?
- Samo wyszło- dziewczyna wzruszyła ramionami czując, że zaczyna się rumienić- Mam ochotę na lody. Idziesz?- zapytała zmieniając temat
- Jasne. Myślisz, że ten uroczy szatyn da mi swój numer?- zapytała machając do pochłaniającego ją wzrokiem Irwin'a
- Ashton. No pewnie. Totalnie na ciebie leci. I z tego co wiem jest wolny
- Pysznie- pisnęła blondynka klaszcząc w dłonie i z większą ochotą zaczęła kierować się do budki z lodami.
- Chłopaki chcą zrobić wieczorem ognisko. Wpadnij na nie. Poznam cię z nim i resztą- zaproponowała Emma
- Serio? Z przyjemnością- Cece szeroko uśmiechnęła się

Seventeen "I'm ready"

- Panno Hyland?- brunetka zamarła gdy na korytarzu usłyszała głos nauczycielki od hiszpańskiego. Niepewnie odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z niską, krępą kobietą
- Tak pani Santiago?- zapytała poprawiając uporczywie opadający pasek torby.
- Mogłybyśmy porozmawiać przez chwilę?- zapytała kobieta wskazując drzwi do jednej z klas. Emma skinęła głową przechodząc do pomieszczenia. Była to jedna z większych klas lecz dobrze pamiętała, że nigdy nie miała tutaj lekcji. Usiadła w jednej z ławek i cierpliwie czekała aż nauczycielka wyjaśni jej co się dzieje. Kobieta zajęła miejsce na przeciwko dziewczyny i wyznała
- Chciałabym Cię zgłosić do wymiany zagranicznej- Emma ze zdziwienia uniosła brwi
- Ale dlaczego akurat ja?- zapytała.
- To oczywiście. Jesteś jedną z najlepszych uczennic w mojej grupie- wyjaśniła
- Wie pani to bardzo miłe ale ja chyba jednak nie będę mogła- brunetka zaczęła podnosić się ze swojego miejsca.
- Mimo to zastanów się. Wyślę wszelkie informacje do twoich rodziców a w razie jakiś pytań przyjdź do mnie- kobieta również się podniosła wciskając do ręki dziewczyny ulotkę. Emma ledwie na nią spojrzała bo była zbyt zajęta wydostaniem się z klasy. Przeciskała się przez tłum uczniów śpieszących się na lekcje. Nie zwracała uwagi na ich krzywe spojrzenia i pełne oburzenia krzyki. To nie było możliwe. Jej oceny z hiszpańskiego były przeciętne, było wiele dużo lepszych od niej a mimo to pani Santiago wybrała ją. Brunetka jednak w pewnym momencie oprzytomniała i pośpiesznie wyciągnęła z torby telefon. Tak ja myślała miała nową wiadomość
"Taki mój prezent urodzinowy. Nie ma za co- A." Do wiadomości były dołączone dwa zdjęcia na obu były oceny Emmy jednak na drugiej były one pozmieniane.

- Nienawidzę Cię szmato- mruknęła opierając się o chłodny mur. Nie mogła się przyznać, że ktoś zmienił jej oceny bo mogłaby mieć przez to problemy. A znając panią Santiago będzie cały czas naciskać by pojechała. Emma poczuła zmęczenie. Miała już tego wszystkiego dość. Wybrała dobrze znajomy numer
- Halo?- usłyszała niewyraźny głos należący do jej chłopaka
- Mam tego dość. Jestem gotowa iść z tym wszystkim na policję- oznajmiła
***
Wszystko co zdarzyło się na komisariacie pamięta jak przez mgłę. Te same pytania tyle, że pod inną postacią,  ciągłe niedowierzanie dlaczego nie przyszła do nich wcześniej i coraz więcej paragrafów za które mogą wsadzić jej prześladowcę za kratki. Zastanawiała się, czy nie powiedzieć im o jej podejrzeniach co do Alison ale wyręczył ja w tym Kyle, który przyjechał z nią. Powiedział im o wszystkim, o tym jak sfingowała swoją śmierć i ukrywała się ponad rok, o tym jak "porwała" mnie z Nowego Orleanu, o tym jak groziła właścicielowi firmy komputerowej w zamian za kilka kamer. Nawet nie mrugnął okiem gdy funkcjonariusz wydał polecenie natychmiastowego aresztowania Alison. I wtedy Emma zrozumiała. Kyle całym sercem nienawidził Alison. Być może kiedyś ją kochał ale teraz to uczucie z pewnością wyparowało. Zaoferował sie również w namierzaniu sygnału prześladowcy nie myśląc o tym, że mogą go aresztować o przyznanie się do hakowania. On też był tym wszystkim zmęczony. Nawet gdy wrócili do domu to on wyjaśniał wszystko ojcu Emmy. Brunetka jedynie siedziała na kanapie i tępo wpatrywała się przed siebie.
- Od kiedy to trwa?- zapytał mężczyzna siadając obok córki
- Od ponad miesiąca- mruknęła podciągając kolana pod brodę.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?- zapytał urażony. Emma spojrzała na niego z niedowierzaniem
- Serio? Jeszcze się nie domyślasz?- zakpiła- Odkąd ta lafirynda się tu wprowadziła nie obchodzi cię nikt prócz niej i jej córeczki. Nie interesowałeś się mną wcale. Więc proszę bardzo, żeń się z nią ale wiedz, że ona nigdy nie stanie się członkiem naszej rodziny- Emma wstała z kanapy kierując się na górę- A i jeszcze jedno. Równo z momentem, w którym ta zdzira przyjmie nazwisko Hyland, ja przyjmuje nazwisko mamy- Johnson. Oficjalnie!- krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju. Wiedziała, że jej życie nigdy nie będzie normalne. I powoli zaczynała go mieć dość....

Sixteen "Manipulative Bitch... again "

- Mam dość- jęknęła dziewczyna wstając od laptopa i rozciągając się
- Nie dziwię ci się. Siedzimy przy tym laptopie ponad 4 godziny i jak dotychczas nie znaleźliśmy nic przydatnego- mruknął blondyn, zamykając laptop i odkładając go na szafkę przy łóżku.
- Coś tam jednak mamy- westchnęła blondynka
- Tak. Wiemy, że ta firma zakończyła działalność jakieś 3 lata temu. Więc to jest niemożliwe by Alison kupiła to niedawno
- Data na fakturze nie kłamie. Kamery kupiono dwa tygodnie temu, czyli gdy byłyście Bóg wie gdzie- odparł Luke podchodząc do dziewczyny- Zdecydowanie potrzebujesz odpoczynku. Połóż się wcześniej spać, dobrze ci to zrobi- poradził przytulając ją. Emma mocniej się w niego wtuliła zaciskając palce na materiale bluzy
- Postaram się- mruknęła. Luke odsunął ją od siebie i delikatnie pocałował w usta. Emma odprowadziła go do drzwi a następnie skierowała się do swojego pokoju by tam przygotować się do spania
W między czasie Alison czytała książkę w swoim pokoju, gdy coś małego zabłysło w półmroku. Blondynka ześlizgnęła się z łóżka i podeszła do etażerki. Nachyliła się i spostrzegła kolczyk. Lecz ten kolczyk nie należał do niej. Dobrze wiedziała do kogo należał. Od razy skierowała się do biurka i zaczęła przeszukiwać jego szuflady w poszukiwaniu pewnego dokumentu. Z jej ust wydostał się jęk wzburzenia gdy go nie znalazła.
- Wiedzą- szepnęła opadając na kolana
***
- Dzień doberek- przywitała się Alison wchodząc następnego dnia do kuchni. Emma gdy tylko zauważyła blondynkę spięła się
- Widziałaś dziś Kyle'a?- zapytała nerwowym tonem
- Od wczoraj nie. Może spał u Hemmingsa- wzruszyła ramionami nalewając sobie soku do szklanki.
- Nie odbiera ode mnie telefonów- westchnęła- Zapytam się Luke'a w szkole czy spędził u niego noc- oznajmiła zabierając torbę z blatu i kierując się w stronę drzwi. Przez cały czas czuła na plecach palący wzrok Alison- Będę wieczorem!- krzyknęła jeszcze i zniknęła za ciemnymi drzwiami
***
- Mamy problem- oznajmiła Emma podchodząc do Luke'a i Kyle'a
- Więc mów a ja ci powiem co znalazłem- ponaglił Kyle.
- Wczoraj wieczorem się zorientowałam, że zgubiłam kolczyk. I wydaje mi się, że zgubiłam go u Alison w pokoju
- Jesteś pewna?- zapytał Luke instynktownie przyciągając ją do siebie- Może go zgubiłaś przed domem
- Tak jestem pewna. Tak samo, że ona go znalazła i wie, że grzebałam w jej rzeczach
- Zachowuj się normalnie. Jeszcze trochę a ta suka sama wpakuje się do wiezienia- oznajmił zadowolony Kyle- Pojechałem wczoraj wieczorem do tej firmy i wiecie co? Alison zaszantażowała właściciela, który podobno miał kilka brudów za paznokciami więc...
- Alison obiecała, że nie powie o tym policji jeżeli sprzeda jej kilka kamer- dokończyła dziewczyna zamyślona- Nic się nie zmieniło. To wciąż ta sama manipulująca suka- syknęła
- Co robimy z tymi informacjami?- zapytał Luke
- Jeżeli chodzi o właściciela powiedział, że w razie czego jest gotowy zeznawać. Potrzebujemy tylko mocniejszych dowodów- powiedział Kyle
- Nie chce tam wracać- westchnęła dziewczyna.
- Więc zostań u mnie na noc
- Nie mogę. Ojciec by mnie zabił. A już wystarczająco ma nerw przed ślubem. Nie wierzę, że to już w przyszłym tygodniu- westchnęła- Masz garnitur prawda?
- Czy to ma oznaczać zaproszenie?- zapytał rozbawiony blondyn
- Spoko stary. Sam idę jutro kupić garniak, możesz dołaczyć- zaśmiał się Kyle
- A ty sukienkę już masz?- zapytał Hemmings
- O to się nie martw. Dostaniesz zawału jak mnie zobaczysz- odparła dziewczyna puszczając mu oczko.

Fifteen "Lies, more lies "

Emma jęknęła gdy drzwi od jej pokoju zaskrzypiały i próbowała nie dać po sobie poznać, że została obudzona.
- Wiem, że nie śpisz Hyland. Słyszałam jak jęczysz- odezwała się rozbawiona Alison. Emma przekręciła się na bok i posłała jej chłodne spojrzenie, wsuwając rękę pod poduszkę- Jak tam wypad z Lukiem?- zapytała przysiadając na skraju
- A z Kylem?- odparła hardo
- Musiałam coś załatwić a tamten się uparł, że musi sie ktoś mną zająć
- Co musiałaś zrobić? - blondynka zamilkła- Zero tajemnic. Pamiętasz?- Alison zagryzła wargę bijąc się ze swoimi myślami.
- Kyle stwierdził, że skoro ja żyję to jakaś dziewczyna, nieżywa leży w moim grobie. Chcemy sprawdzić kto to
- Czy to oznacza to co myślę?- zapytała niepewnie Emma podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Chce powiedzieć rodzicom, że żyję- przytaknęła
- Nie boisz się, że Clarissie znów odbije?- zapytała brunetka
- Nie- odparła hardo- Zbyt długo dawałam się zastraszać. Koniec z tym. Czas byśmy obie miały normalne życie
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Tak
- Kiedy wyjeżdżasz?- zapytała Emma
- Jutro wieczorem- uśmiechnęła się cierpko
- Pamiętaj, że gdyby coś się działo tu zawsze będzie twój dom- Emma uśmiechnęła się przytulając ją.
- Dzięki- blondynka ją mocno przytuliła- A teraz opowiadaj co się działo na randce- zaświergotała
- Było miło- wzruszyła ramionami, delikatnie się rumieniąc
- Nie było żadnego... całowania albo obściskiwania się?
- ALISON!
- Sorka Kyle się wygadał- zaśmiała się
- A Kyle skąd to wie?
- Od Kate. Chyba ze sobą kręcą
- A ty nie jesteś zazdrosna?- Emma uniosła brew
- Nie było mnie przy nim rok. Zraniłam go więc dam mu ruszyć naprzód. Z resztą Kate to świetna dziewczyna. Na serio, powinnaś dać jej szansę
- Czy ty mi dajesz właśnie życiowe porady? Kiedy tak wydoroślałaś?- zapytała rozbawiona brunetka
- Od kiedy chce pożyczyć od Ciebie tej twojej boskiej różowej bluzki- Emma wybuchła śmiechem wskazując szafę
- Weź ją sobie- Alison pisnęła zeskakując z łóżka i kierując się po upragnioną rzecz
***
- Witam ślicznotkę- Emma wzdrygnęła się gdy poczuła jak ktoś ją obejmuje od tyłu. Gdy zobaczyła , że to Luke odetchnęła i pocałowała go w policzek.
- Cześć przystojniaku. Co cię do mnie sprowadza?- zapytała robiąc mu obok siebie trochę miejsca na huśtawce.
- A tak przyszedłem. Słyszałem, że jesteś sama w domu więc pomyślałem, że przyjdę- uśmiechnął się. Dziewczyna skinęła głową ze zrozumieniem, podsuwając mu pod nos paczkę z żelkami. Blondyn pokręcił głową i wtedy rozległ się dźwięk oznaczający przyjście kolejnej wiadomości. Emma westchnęła nachylając się w stronę niewielkiego stolika by chwycić swój telefon.
"Ali Ali. Czy to jednak Ali? Kto pierwszy zgadnie kim jest naprawdę, wygrywa. Tik tok- A."
- Co to znaczy?- zapytał Zdziwiony Luke.
- Chyba nasz prześladowca chce nam coś przekazać- odparła Emma, jeszcze raz czytając uważnie wiadomość.
- Więc mógłby powiedzieć wprost a nie bawi się w jakieś gierki- warknął chłopak.
- Właśnie o to mu chodzi. Chce wciągnąć nas w swoją "A grę" Pytanie jest czy mu wierzymy
- Psychol wyraźnie coś wie jednak. Nie możemy go jednak całkowicie zignorować- odparła dziewczyna wstając z huśtawki
- Gdzie idziesz?- zapytał chłopak
- Jeżeli Alison coś ukrywa, w jej pokoju muszą być jakieś wskazówki- oznajmiła wchodząc do domu
***
- Masz coś?- zapytała dziewczyna wyglądając zza łóżka. Siedzieli w pokoju Alison już od 30 minut, przeszukując go kawałek po kawałku ale jak na razie nie mieli żadnego szczęścia.
- Właściwie tak. Po co Alison miałaby zamawiać cały zestaw kamer?- zapytał odwracając się w jej stronę z kawałkiem kartki. Emma szybko podniosła się z klęczek i podeszła szybko do chłopaka wyrywając mu z rąk kartkę i nerwowo ją czytając
- I to wcale nie taki tani zestaw- mruknęła- To jedne z najlepszych kamer
- Więc co robimy?- zapytał Luke
- Chodź- rozkazała chowając resztę papierów do szuflady i dokładnie ją zamknęła. Złapała blondyna za nadgarstek i wyprowadziła go z pokoju przyjaciółki rozglądając się czy aby na pewno nie zostawili po sobie niczego podejrzanego. Szkoda, że nie zauważyła kolczyka leżącego obok łóżka.
Zabrała laptopa z biurka i usiadła z nim na łóżku, włączając go. Luke usiadł obok niej z nieodgadnionym wyrazem twarzy
- Co masz zamiar z tym zrobić?
- Chce się dowiedzieć czy gdzieś w pobliżu jest ta firma. Pojedziemy tam i zapytamy się czy to Alison kupiła te kamery czy może A jej podrzuciło tą fakturę- wyjaśniła pośpiesznie
- Zawsze mogła zlecić kupienie tego komuś innemu- odparł Luke- Naprawdę wydaje mi się, że czas iść z tym na policję- westchnął.
- Pójdę- przytaknęła dziewczyna spoglądając na niego z uczuciem- Ale najpierw muszę się dowiedzieć czy Alison ma coś wspólnego z A. Potem pójdę na tą policję. Obiecuję
- Trzymam cię za słowo- westchnął przyciągając ją do siebie i całując w skroń. Emma pocałowała go krótko w usta i powróciła do poszukiwań
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie wymyśliłam coś porządnego! :) Jak widzicie mamy nowy szablon. Za wykonanie bardzo dziękuje Magdzie z SzablonoSfery :) Po prawej stronie macie informacje co do dodawania rozdziałów oraz ile notek dzieli nas do końca :) Tak wiec to już chyba wszystko co miałam do przekazania. Zapraszam do czytania komentowania i tak dalej :)
Do następnego ! x

Fourteen "I love you"

MUSIC

- Dobra. Albo się aż tak spociłaś albo pływałaś w Atlantyku- oznajmiła Kate jak mnie zobaczyła.
- Niestety nie trafiłaś- oznajmiłam słodkim głosikiem- Czyli nie jesteś tak inteligentna za jaką Cię biorą- dodałam chcąc skierować się do pokoju by się przebrać, jednak dziewczyna zastąpiła mi drogę.
- Dobra okey rozumiem, że mnie nie lubisz- zaczęła ale gwałtownie jej przerwałam
- Nie lubię? Dziewczyno ja cię nienawidzę- poprawiłam ją
- Ale się staram. Obie z mamą się staramy- kontynuowała a ja skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
- Nieważne ile będziecie się starały. Nawet jeżeli twoja matka przejmie nazwisko mojego ojca to nigdy nie będziecie należeć do tej rodziny. A teraz wybacz idę do Alison
- Alison nie ma. Wyszła z Kylem kilkanaście minut zanim wróciłaś
- Co? Gdzie poszli?
- Nie wiem ale była nieźle odstawiona- wzruszyła ramionami. Miałam ochotę wrzasnąć. Kilkanaście godzin temu jęczała, że przyjazd tutaj jest zbyt ryzykowny a teraz wychodzi sobie Bóg wie gdzie. Zacisnęłam zęby i wyminęłam zdezorientowaną Kate
***
- Em jesteś gotowa?- zapytał ojciec stając w progu. Przejrzałam się po raz ostatni w lustrze, przygładzając bluzkę- Luke już czeka na dole- dodał. Westchnęłam zakładając kolczyki po czym wyminęłam ojca z obojętnością wymalowaną na twarzy. W salonie rzeczywiście już czekał Luke. Ubrał się normalnie ale jednak wyglądał zbyt hot. Miał na sobie czarne jeansy, czarną koszulkę  koszulę w niebieską kratę i czarne trampki.
- Bawcie się dobrze!- krzyknęła jeszcze za nami Meredith, gdy już wychodziliśmy.
- Pięknie wyglądasz- pochwalił lustrując mój strój. Czułam, że się rumienie więc spuściłam wzrok i zaczęłam patrzeć się na nasze buty burcząc tylko "dziękuję"
- Gadałaś z Alison?- zapytał zmieniając temat.
- Nie. Wyszła gdzieś z Kylem i nie miałam z nią żadnego kontaktu. A ty gadałeś z Kylem?
- Nie miałem okazji. Ale dość o nich. Dziś jest nasz dzień i tylko tym będziemy się zajmować. Żadnych zmartwień, żadnym ponurych myśli. Tylko zabawa- zarządził a ja ochoczo kiwnęłam głową. Zapowiadał się dzień pełen wrażeń.
***
- Świetnie się bawiłam- wyznałam, gdy spacerowaliśmy po parku wieczorem.
- A widzisz festyny nie są takie złe- uśmiechnął się, splatając swoje palce z moimi. Nie wiem czy zrobił to odruchowo czy chciał to zrobić ale spodobało mi się to.
- Tak ale jedynie gdy masz dobre towarzystwo- przytaknęłam
- Więc uważasz mnie za dobre towarzystwo? To miłe- zatrzymał się odwracając się przodem do mnie- Masz piękne oczy- wyszeptał przybliżając się. Patrzyłam się na niego oniemiała. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Przejechał kciukiem po policzku uśmiechając się lekko- Chciałbym Cię teraz pocałować- wyznał
- Więc to zrób- poleciłam przysuwając się do niego. Był strasznie wysoki więc musiałam zadrzeć głowę by zobaczyć jego reakcję. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie mieszane ze szczęściem.
- Najpierw muszę Ci coś wyznać- powiedział poważnie- Odkąd pojawiłaś się w Pineville wiedziałem, że przewrócisz mój świat do góry nogami. Nie sądziłem, że potraktujesz to aż tak dosłownie i sprowadzisz ze sobą jakiegoś psychola ale dzięki niemu zrozumiałem, że wszystko jest ulotne, efemeryczne. Wydawało mi się, że to jest zwykłe zauroczenie, które szybko minie ale gdy Kyle zadzwonił do mnie i powiedział, że zniknęłaś tak się bałem, że cię stracę. Wtedy te zauroczenie przemieniło się w miłość. W miłość do ciebie, twojego lekkomyślnego zachowania. Kocham Cię Em. I jestem pewien w stu procentach, że nigdy nie przestanę- powiedział poważnie a w moich oczach pojawiły się łzy. Złapałam go za oba policzki i zmusiłam by się nachylił by potem złożyć na jego wargach pocałunek. Z początku był zaskoczony takim obrotem spraw ale chwilę później otrząsnął się przyciągając mnie bliżej. Miał miękkie i ciepłe wargi dające ukojenie
- Ja Ciebie też kocham Lu- oznajmiłam gdy w końcu się oderwaliśmy od siebie
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nudny. Krótki. Kompletnie do dupy. Nie mam pojęcia kiedy następny

Thirteen "Normal life"

MUSIC:

EMMA:

Patrzyłam się zaciekawiona na dyrektora, który właśnie tłumaczył ojcu co się stanie jak jeszcze raz nie przyjdę do szkoły. No dobra nie tyle na dyrka co na jego ohydną brodawkę znajdującą się na brodzie, która poruszała się za każdym razem gdy facet coś mówił. Mogę się założyć, że ta brodawka w nocy żyje swoim własnym życiem.
- Emmo rozumiesz co Cię obowiązuje?- jego zachrypnięty głos wyrwał mnie z rozmyślania na temat jego okropnej brodawki
- Co?- zapytałam zdezorientowana
- Rozumie. Dziękujemy panie Gilbert za danie kolejnej szansy- ojciec uścisnął rękę dyrektora i ponaglił mnie do ruszenia się z miejsca. Chwyciłam swoją torbę leżącą przy nodze krzesła i powoli skierowałam się za ojcem do wyjścia.
- Postarasz się wytrzymać te kilka godzin bez uciekania z lekcji?- zapytał
- Noo- mruknęłam. Tata pocałował mnie w czoło i odszedł. Wypuściłam z płuc powietrze i odwróciłam się by w tym momencie na kogoś wpaść.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz- usłyszałam rozbawiony głos Hemmingsa.
- Chciałbyś- mruknęłam przytulając go na przywitanie.
- Nie ukrywam, że to byłoby miłe doświadczenie- odparł ściskając moje ramiona mocniej.
- Oj Lucas Lucas- mruknęłam odrywając się od niego i oplatając go w talii
- Chodźmy na stołówkę a tam opowiesz mi co ci dyrek mówił- zarzucił mi rękę na ramię i poszliśmy na szkolną stołówkę
***
- Dzisiaj festyn- oznajmił Luke gdy wyszliśmy ze szkoły.
- Daj mi zgadnąć. Chcesz mnie na niego wyciągnąć?- zapytałam
- Właściwie myślałem by wybrać się całą paczką. Wiesz ty, ja Alison i Kyle. Jeżeli się nie pozabijali jeszcze- uśmiechnęłam się lekko. Nie znosiłam festynów w Pineville ale tym razem może być fajnie
- Jasne. A co z Michaelem?
- Wyleciał do Australii wczoraj rano. Ale w wakacje ma przyjechać z chłopakami. Babcia padnie na zawał
- Stephanie jest silna. Da rade sobie z czwórką nastolatków pod dachem. Najwyżej wyśle was do ogródka pielić kwiaty lub zrywać wiśnie- zaśmiałam się poprawiając pasek torebki- Nie tęsknisz za rodziną?
- Na początku jak tu przyjechałem było ciężko ale potem jak Cię poznałem jakoś nie miałem czasu by o nich myśleć
- No tak. Ganianie za psychicznym prześladowcą skutecznie blokuje myśli- przytaknęłam ze zrozumieniem głową. Luke wybuchł śmiechem.
- Tak to potrafi być męczące
- Jak długo tu zostajesz?- zapytałam.
- Sam nie wiem. Nie chce zostawiać babci samej. Nie rozumiem jak ona sobie wcześniej radziła
- Henry od mleka z pewnością jej pomagał- blondyn znów wybuchł śmiechem.
- Ahh ten stary podrywacz. Wczoraj widziałem jak bezczelnie flirtował z panią Harris- oznajmił poważnym głosem. Przytknęłam teatralnie rękę do ust.
- Jak on tak mógł. I to publicznie. To jest niedorzeczne- Hemmings zachichotał i zarzucił mi rękę na ramiona
- Dlaczego nie chcesz być już cheerleaderką?
- Skąd wiesz, że nią byłam?- zdziwiłam się. Na prawdę nie mam pojęcia skąd on to wie
- Widziałem zdjęcia w gablocie. No więc? Dlaczego?
- Bo mnie to już nie kręci
- Co? Wymachiwanie pomponami w kusej spódniczce?- zapytał z zadziornym uśmiechem.
- Jesteś głupi Hemmings- uderzyłam go w ramię
- Ja głupi? No teraz przesadziłaś- nim się zorientowałam Luke już przerzucił mnie sobie przez ramię i zmierzał w kierunku fontanny.
- Nawet nie próbuj- ostrzegłam- Luke! Bo się obrażę
- Trudno. Mamy taką piękną pogodę, idealną na kąpiel nie sądzisz?- zaśmiał się
- Pożałujesz tego Luke. Ostatnie ostrzeżenie
- Jeszcze coś?- zapytał stając na murku ze mną na rękach.
- Zabiję Cię- syknęłam i w tym momencie chłopak wszedł ze mną prosto pod zimny strumień wywołując u mnie głośny pisk. Wodę miałam WSZĘDZIE. Dosłownie i w przenośni. Wydostałam się z uścisku blondyna i ochlapałam go wodą. I tak zaczęła się nasza mała wojna. Ludzie patrzyli na nas z uśmiechami albo z irytacją. Jednak przeważało to pierwsze. Po jakiś dwudziestu minutach w końcu przerwałam tą bezsensowną walkę zginając się w pół ze zmęczenia i wyciągając przed siebie dłoń.
- Dobra stop. Wygrałeś- wysapałam powoli się prostując. Na twarzy Luke'a wciąż widniał szeroki uśmiech.
- Lepiej ze mną nie zadzieraj słodziutka- pokazałam mu język
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Wchodźcie. Czytajcie. Komentujcie :)

Twelve "Happy Birthday, bitch"

MUSIC:

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ:

Emma sobie smacznie spała gdy do jej pokoju wpadła Alison wraz z Raven śpiewając jej Sto Lat! Brunetka obudziła się z jękiem zawodzenia bo późno w nocy wróciły z kina ale widząc przed sobą ogromny tort zaśmiała się
- Jesteście walnięte- skwitowała ziewając.
- Wiemy. A teraz pomyśl życzenie- zawołała wesoło Alison. Minęło siedem dni odkąd dowiedziała się, że jej przyjaciółka żyję i od kiedy prześladowca nie dał o sobie znaku. Jednak cieszyła się, że się nie odzywa. Alison wydaję się być teraz weselsza. Ile razy by się nie wspomniało o A, blondynka stawała się ponura i się nie odzywała. Emma pokręciła głową ale posłusznie zamknęła i pomyślała życzenie po chwili zdmuchując świeczki.
- Zbieraj się. Ruszamy na urodzinowy maraton zakupowy- zarządziła Alison z szerokim uśmiechem. Emma momentalnie spoważniała- Twój zestaw na dziś leży na krześle- oznajmiła wychodząc wraz z Raven z pokoju.
- Niech ktoś mnie walnie książką w głowę. Proszę- jęknęła opadając na materac. Wtedy jej telefon zabrzęczał. Super jeszcze tego brakowało. Wymacała na ślepaka leżący gdzieś obok telefon i podniosła leniwie głowę by przeczytać sms
"Sto lat, dziwko. Twoje dni są już policzone- A."
- Miło, że o mnie pamiętasz psycholu- westchnęła odrzucając przedmiot na podłogę. Nawet nie zwróciła uwagi kiedy jej się trochę przysnęło
***
- Wiesz to bardzo miłe, że zawsze kiedy mam urodziny ty ściągasz mnie z łóżka przed siódma. W każdym przypadku-jęknęła Emma zasłaniając twarz dłonią by ziewnąć.
- Nie dziękuj- Alison machnęła ręką sięgając po filiżankę z kawą- No więc opowiadaj- poprawiła się na krześle
- Opowiadaj co?- zapytała dziewczyna
- No o tym słodziaku, Luke'u- ponagliła ją przyjaciółka nachylając się w jej stronę i podpierając głowę na ręku.
- Przyjaźnimy się. Jest miły- Emma wzruszyła ramionami.
- To serio jesteś tak ślepa? Z daleka widać, że totalnie na ciebie leci
- Wcale nie- zaprzeczyła brunetka czując, że powoli zaczyna się rumienić
- I widzę, że tobie też się podoba- kontynuowała z uśmiechem.
- Wcale nie. Luke jest dla mnie jak brat
- Nie to Kyle jest dla ciebie jak brat- przerwała jej
- Skoro o Kyle'u mowa. Kiedy powiesz mu, że jednak żyjesz?- zapytała Emma ciesząc się, że udało jej się odciągnąć temat o jej życia miłosnego.
- Wkrótce- oznajmiła krótko upijając kolejny łyk kawy.
- A co gdybyś pojechała ze mną do Pineville. Mój ojciec nie wie, że nie żyjesz więc mogę cię przedstawić jako przyjaciółkę z Dubinu
- Nie wydaję mi się aby to był dobry pomysł- zaprzeczyła ostro.
- A ja uważam, że to świetny pomysł. Wyjeżdżamy wieczorem, z resztą muszą mi zdjąć gips. Pij szybciej kawę i idziemy do domu. Musisz się spakować
- Nigdzie nie jadę- zaprzeczyła Alison
- Jedziesz albo sama pójdę na policje i powiem im, że Alison Williams żyję i ma się całkiem dobrze. Więc jak?
- Po kim odziedziczyłaś dar perswazji?- zapytała zrezygnowana blondynka
- Zbieraj się- rozkazała Emma wtykając pod filiżankę dwadzieścia dolarów
***
- Nadal sądzę, że to zły pomysł- mruknęła Alison siadając na łóżku Emmy- Kyle się wścieknie
- Wiem, że się wścieknie. Ale ta złość będzie mniejsza niż gdybyś powiedziała mu o tym za miesiąc- zauważyła Emma odkładając telefon na biurko po tym jak napisała do Kyle'a by szybko przyszedł do jej domu.- Ale w sumie zasłużyłaś na tą złość- dodała z delikatnym uśmiechem- Sama to zrobiłaś
- Możesz chociaż odrobinę pohamować swoją ekscytację?- mruknęła Alison sięgając po koc i nakryła się nim.
- Wybacz, że jestem zadowolona, że w końcu dostaniesz za swoje- Emma pokazała przyjaciółce język za co oberwała poduszką.
- Mama pyta czy jesteście głodne- niespodziewanie w drzwiach ustała Kate, przerywając im tą dziecinną przekomarzankę.
- A co jest do jedzenia?- zapytała Emma
- Spaghetti
- Ja nie chce ale możesz przynieść Alison
- Okey. A i twój tata kazał Ci przekazać, że masz mu pomóc wybrać smoking- przyjaciółki popatrzyły na siebie
- Smoking? A na co mu?
- To ty nic nie wiesz? Twój tata i moja mama pobierają się za trzy tygodnie
- Mój ojciec wychodzi za Meredith?? Dlaczego mi nie powiedział??- krzyknęła Emma
- Em spokojnie zaraz wszystko się wyjaśni- powiedziała łagodnie Alison próbując opanować brunetkę
- Kiedy to się stało? Kiedy się jej oświadczył?
- Kilka dni temu. Byłaś w Dublinie i nie odbierałaś od niego telefonów więc stwierdził, że powie ci jak wrócisz- wyznała-A po twojej minie zakładam, że zapomniał ci o tym powiedzieć- dodała niepewnie- W każdym bądź razie cieszę się, że zostaniemy siostrami
- Wynocha!- warknęła na nią Alison wręcz wypychając ją z pokoju Emmy.
- Masz szanse by się wydostać z tej dziury. Nic ci nie stoi na drodze
- Prócz nas. Nigdzie nie pojedziesz. Musimy sobie wyjaśnić kilka rzeczy, Alison- dziewczyny uniosły wzrok i zobaczyły stojących w drzwiach Kyle'a i Luke'a.
- Skąd wiesz, że nie jestem Clarissą?- zapytała Alison z drwiącym uśmiechem
- Bo tylko ty potrafisz namawiać ludzi do tchórzostwa czyż nie? Jesteś mistrzynią manipulacji. Nie dziwię się, że udało ci się znów omotać Emmę. Jaką bajeczkę jej sprzedałaś?
- Nie musiałam jej nic sprzedawać. Powiedziałam jej prawdę. Jest moją przyjaciółką- odparła hardo. Luke na migi pokazał dziewczynie by podeszła do niego, co posłusznie uczyniła. Wyprowadził ją z domu powtarzając, że "ta sprawa dotyczy ich samych"
- Chodź zawiozę Cię do szpitala. Zdaje się, ze mieli Ci dziś zdjąć gips- brunetka kiwnęła głową i pozwoliła się zaprowadzić do auta.
-------------------------------------------
INFORMACJA!:

Love me like you do będzie liczyło 20 ROZDZIAŁÓW
Drugiej części nie przewiduje.



Eleven "It's not possible "

EMMA
Wpatrywałam się tępo w przednią szybę uporczywie próbując sobie odpowiedzieć na wszystkie pytania jakie do tej pory uzbierały się w mojej głowie. Czy to z powodu jakiś osobistych spraw teraz siedzę w aucie bez klimatyzacji i zmierzam ku niczemu? Czy w jakiś sposób jest powiązane z Clarissą i Alison? I przede wszystkim, czy przeżyję spotkanie z przeznaczeniem? Czy Kyle zauważył, że mnie zbyt długo nie ma czy długonoga brunetka całkowicie pochłonęła jego uwagę?
- Pieprzone korki- fuknęła dziewczyna siedząca obok mnie nerwowo wciskając klakson- Nienawidzę Nowego Orleanu- dodała opierając łokieć na drzwiach- Mów coś. Siedzisz strasznie cicha- dodała spoglądając na mnie
- Jakieś dziesięć minut przeszkadzało Ci, że zbyt dużo gadałam a teraz masz problem z tym, że nie chce z tobą gadać? Ciężko cię zadowolić- mruknęłam wywracając oczami i wróciłam do gapienia się w okno.
- Ostra z ciebie sztuka. Teraz rozumiem dlaczego Alison się z tobą przyjaźniła- oznajmiła nieznajoma.
- Kim w ogóle jesteś? Ty wiesz o mnie wszystko a ja o tobie nic. Nie sądzisz, że to odrobinę niesprawiedliwe?- wybuchłam. Po prostu wybuchłam. Jak zwykła bomba z czasowym zapalnikiem. Miałam już tego wszystkiego dość. Chciałam dostać te pieprzone odpowiedzi i wrócić do domu, by tam wściekać się na Meredith, spotykać się z Lukiem i miło spędzać czas. Chciałam tylko tyle. To niewiele. Nieznajoma westchnęła
- Nazywam się Raven Drake. Kiedyś przyjaźniłam się z Alison i Clarissą ale to już stare dzieje- wyznała.
- Co ja tutaj robię? Gdzie mnie wywozisz?- zapytałam
- Tego dowiesz się wkrótce. Został nam już tylko kawałek drogi- poinformowała ruszając.
***
Raven otworzyła drzwi do jakiegoś mieszkania po czym przekroczyła próg zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. Mogłabym teraz z łatwością uciec ale nie chciałam tego. Jestem tu by uzyskać odpowiedzi. I je dostane.
Niepewnie przekroczyłam próg mieszkania zamykając za sobą drzwi i powoli rozejrzałam się po holu. Był dosyć duży, urządzony w ciemnych odcieniach czerwonego i brązowego. Raven w tym czasie przeszła do salonu i nawoływała kogoś
- Jesteśmy! Rusz swój zad sprzed komputera i przyjdź tu!- krzyknęła dziewczyna a ja w międzyczasie zeszłam po małych schodkach do salonu. Przez chwile nastała cisza ale po kilku minutach usłyszałyśmy ciche kroki. I wtedy przeżyłam szok
- To nie możliwe- wyszeptałam

LUKE 

- Jak to ją zgubiłeś?- krzyknąłem do słuchawki- Pojechaliście do Nowego Orleanu we DWÓJKĘ i się rozdzieliliście? Czy ty całkiem straciłeś rozum?- wydzierałem się do słuchawki.
- Powiedziała, że musi się przewietrzyć i pobyć trochę sama. Co miałem zrobić?- Kyle wydawał się naprawdę przerażony.
- Cokolwiek byle nie puszczać jej samej!- leżący na moim łóżku Michael uniósł brwi ściągając słuchawki z uszu. W tym momencie mój telefon pisnął informując o oczekującym połączeniu- Czekaj chwilę- przełączyłem szybko na drugie połączenie
- Luke?- usłyszałem cichy głosik należący do Emmy. Słysząc, że jest cała miałem ochotę skakać
- Em gdzie ty jesteś? Martwimy się o Ciebie- mogłem sobie tylko wyobrazić jak dziewczyna wywraca oczami.
- Luke ja na razie nie mogę wrócić. Dowiedziałam się... czegoś co pomoże mi odnaleźć mi mojego prześladowcę i nie mogę zawrócić. Na razie. Powiedz mojemu ojcu, że pojechałam do dziadków do Dublinu bo nie mogłam wytrzymać z Meredith pod jednym dachem. A ty pamiętaj, że niedługo wrócę i wszystko ci wyjaśnię
- Nie nie nie nie. Emma nie waż się rozłączać, nie waż się kończyć połączenia!Emma!- jęknąłem bezsilnie ale usłyszałem tylko zbyt głośny dźwięk zakończenia połączenia. Wrzasnąłem rzucając telefonem przez pokój przez co uderzył z hukiem o ścianę rozsypując się na kawałki, które upadły na podłogę. Czułem, że mój dotychczasowy świat runął. Rozsypał się tak jak mój telefon. Tak jak moje serce. Wiedziałem tylko jedno Musiałem ją znaleźć.

EMMA:

- Po tym jak ktoś uderzył mnie w tył głowy zdążyłam jeszcze zawołać o pomoc. Na moje szczęście Raven mnie usłyszała i przybiegła. Zawiozła mnie do szpitala i tyle. Nie wiem co to za dziewczyna, którą znaleźli w naszym ogrodzie i nie mam pojęcia dlaczego była tak samo ubrana jak ja- wyznała Alison. Poczułam jak łzy kumulują mi się w oczach wiec zamrugałam kilka razy by je odegnać. Nie rozumiem dlaczego ktoś próbował zabić Ali. Owszem nie należała do aniołków ale nie dopuściła się aż takich czynów by ktoś musiał się na niej mścić. Tak myślę...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że żyjesz?- zapytałam z wyrzutem. Minął ponad rok. Z pewnością miała dość czasu by wszystko przemyśleć.
- Nie chciałam ryzykować. Z resztą ułożyłaś sobie życie na nowo. Nie chciałam ci go rujnować swoim powrotem. Ale gdy dowiedziałam się, że mój prześladowca zaczął również grozić tobie nie wytrzymałam. Musiałam ci się ujawnić. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz- oznajmiła z łzami.
- Ostatnie kilka miesięcy mojego życia były kompletnie do dupy. Zmarła moja mama, musiałam się przenieść do Pineville gdzie poznałam się z przeuroczą partnerką mojego ojca. Potem okazało się, że ta dziwka ma córkę i ukrywała to tyle czasu przede mną i moim ojcem. Nie wiem, czy kiedykolwiek chciała to wyznać. A ty sądzisz, że nie będziesz się mieszać do mojego "idealnego"- nakreśliłam w powietrzu cudzysłów, powstrzymując się by czymś nie rzucić- życia, ponieważ sądziłaś, że je zrujnujesz? Alison moje życie było zrujnowane w momencie kiedy dowiedziałam się o zdradzie ojca!
- Przepraszam. Ale widziałam Cię kilka razy z tym chłopakiem i myślałam, że jesteś szczęśliwa. Że cieszysz się, że mnie nie ma- powiedziała Alison a w jej niebieskich oczach błyszczały łzy.
- Alison jesteś moją przyjaciółką. Moją siostrą, moją rodziną. Najważniejszą dla mnie osobą. Jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że będę się cieszyć, że coś ci się stało, idiotko. Kocham Cię- nie wiem w jakim czasie się znalazłyśmy obok siebie ale czując drobne ciałko Alison dopiero teraz zorientowałam się jak mi jej brakowało. Z nikim nie miałam takiej więzi jak z nią. Otarłyśmy łzy i spojrzałyśmy na siebie wybuchając jednocześnie śmiechem.
- Spójrz na nas. Dwie ofermy z rozmazanym make up'em- zaśmiała się próbując wytrzeć rozmazany tusz.
- Moja babcia by nas nazwała teraz pandami- dodałam szczerząc się jak idiotka.
No bo w końcu byłam szczęśliwa.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
TAM TAM TAM! Ali is alive. Przyznaję, nie wiedziałam czy przywrócić Alison do żywych czy jednak stworzyć Emmie bliźniczkę. Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że lepiej będzie wybrać tą pierwszą opcje bo gdybym wyskoczyła z bliźniaczkami zrobiłby się zbyt duży chaos. Także mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)
Następny rozdział= gdzieś w okolicach poniedziałku :)

Ten "Complications"

NOWY ORLEAN. Miasto jazzu, whisky i pijanego życia. Kiedy Emma i Kyle minęli znak informujący, że wjechali do oto tego miasta, na dworze już zmierzchało. Emma nawet nie zorientowała się, że przez całą drogę ściskała mocno w ręku bransoletkę Alison. Była zbyt zdenerwowana zmierzeniem się ze swoim prześladowcą (nie wiedziała, czy może powiedzieć Clarissą) a upiorne piosenki puszczane w radiu nie ułatwiały jej tego. Kyle co chwilę spoglądał na swój telefon sprawdzając czy lokalizacja się nie zmieniła. W końcu zatrzymali się w jakiejś uliczce gdzie trwała jakaś parada.
- To Nowy Orlean. Takie parady są tu co drugi dzień- odezwał się chłopak. Wysiedli z auta i skierowali się do pobliskiego baru. Emma rozglądała się dookoła poprawiając wciąż opadający rękaw swetra. Nowy Orlean miał coś w sobie co dziewczynę przerażało. Nie wiedziała co. Może to pijani ludzie wylewający się tłumem z barów z ledwością trzymając się na dwóch nogach czy może sfera tajemniczości krążąca nad tym miastem. Kyle otworzył przed nią drzwi i przepuścił ją w progu.
- To na pewno tutaj?- zapytała widząc kilkoro ludzi siedzących przy stolikach bądź barze.
- Tak. Sygnał pochodzi stąd- odparł chłopak spoglądając na telefon- To musi być tutaj
- Ale nie widzę nigdzie Clarissy. Teraz mam pewne wątpliwości do tego czy to ona jest A- mruknęła
- Pewności nigdy nie mieliśmy. Chodź zapytamy się barmanki czy ją widziała- pociągnął ją w stronę baru. Przywitał się ze stojącą za berem dziewczyną i przeszedł do konkretów
- Tak widziałam tą dziewczynę. Wyszła stąd kilka minut ale zostawiła torebkę wiec wróci. Poczekajcie a może wam się pofarci. Coś podać?
- A co macie do jedzenia?- zapytała zrezygnowana
- Wszelkiego rodzaju fast foody- odparła barmanka wycierając szklankę
- Więc poproszę frytki- odparła Emma siadając na jednym ze stołków.
- Ja dziękuje- dodał Kyle zajmując miejsce obok przyjaciółki
Kilka godzin później Emma spojrzała na zegarek i westchnęła. Siedzieli już tu od ponad półtora godziny a Clarissa się nie pojawiła. W dodatku Kyle wydał się być zainteresowany brązowowłosą barmanką, której imię zaczynało się jakoś na C
- Musze się przewietrzyć. Jakby Clarissa się pojawiła, dzwoń- poinformowała wstając ze stołka. Kyle aby coś burknął w odpowiedzi. Emma wydostała się z baru i zaczęła kierować się w nieznanym kierunku. I dokładnie w tym momencie tuż przednią pojawiła się Clarissa.
- Słyszałam, że mnie szukałaś- oznajmiła- To źle. Dla ciebie- dodała a brunetka poczuła mocne uderzenie w kark a potem ciemność
***
Obudziła się w jakimś obcym pomieszczeniu. Ktoś usilnie próbował go przekształcić na prowizoryczny pokój, ale bądźmy szczerzy. Niezbyt mu to wyszło. Emma gwałtownie podniosła się ze zniszczonego łóżka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zbutwiała i zakurzona zielonobrązowa tapeta odrywała się w pewnych miejscach. Pod zakratowanym oknem stał mały stolik z białym, składanym krzesłem. Pod ścianą naprzeciwko łóżka stała niewielka komoda a na niej wazon z ususzonymi kwiatami. Emmę ogarnął lęk. Wiedziała, że Clarissa jest szalona ale nie sądziła, że będzie zdolna do porwania. Ześlizgnęła się z łóżka i podeszła do drzwi. Chwyciła za klamkę i niemal pisnęła z radości gdy drzwi się otworzyły. Jednak jej zapał został szybko ostudzony bo przed nią nagle pojawiła się wysoka brunetka.
- Witaj Emmo. Wybierasz się gdzieś?- zapytała z złośliwym uśmiechem. Emma zacisnęła zęby ze złości. A było tak blisko. Nie miała zamiaru się bić tym bardziej, że miała złamaną rękę przez co nieznajoma dziewczyna miała nad nią przewagę. Zapytała tylko
- Kim jesteś?- brunetka posłała jej płytki uśmiech.
- Znajomą znajomego. Nikim istotnym- wzruszyła ramionami.
- Gdzie ja jestem?- ponowiła pytanie
- Gdzieś pomiędzy czymś a niczym- odparła dziewczyna- Musimy iść
- Gdzie? Gdzie mnie zabierasz?- zapytała lekko zdezorientowana Emma.
- Czy ty musisz zadawać tyle pytań?- warknęła nieznajomo chwytając Emmę mocno za łokieć i prowadząc ją w nieznanym dziewczynie kierunku.
- Gdzie jest Clarissa? To ona jest odpowiedzialna za to całe gówno?- zapytała
- Clarissa? Clarissa jest tylko pionkiem. Nikim ważnym. Jej jedynym zadaniem było sprowadzenie cię tutaj- poinformowała dziewczyna.
- Gdzie jest mój telefon?- zapytała nagle Emma- Oddaj mój telefon!
- A właśnie. Masz strasznie upierdliwych przyjaciół. Ponad sto nieodebranych połączeń w ciągu ostatnich czterech godzin. Nużące i wkurzające. Chociaż ten Australijczyk jest niczego sobie. Przyda mu się jakieś pocieszenie kiedy znikniesz tak samo jak twoja przyjaciółeczka
- To wy zabiliście Alison? Dlaczego?- nieznajoma wywróciła oczami wpychając ją do auta
- Zadajesz na prawdę zbyt dużo pytań, Słońce- mruknęła zatrzaskując drzwi i po chwili usiadła za kierownicę.
                                                                   _______________
Komentujcie :)


Nine "Light in the tunnel"

- Jak się czujesz?- zapytała Emma siadając naprzeciwko Adama, który coś szkicował.
- Dobrze. Ale to chyba ja powinienem zadać ci to pytanie- wskazał podbródkiem na jej rękę
- Jest dobrze- zapewniła- Nie było Cię dziś w szkole- stwierdziła
- Taa. Rano trochę mnie bolał brzuch ale łyknąłem jakieś proszki i mi przeszło-poinformował. Brunetka kiwnęła ze zrozumieniem głową- Wiadomo już co było przyczyną wybuchu?
- Jeszcze nie. Tata dzwonił do nich wczoraj ale nikt nie odbierał
- Niezbyt profesjonalnie- stwierdził z gorzkim uśmiechem chłopak
- Co rysujesz?- zapytała zmieniając temat. Szatyn odwrócił w jej stronę blok. Rysunek przedstawiał dwie postacie. Dokładniej dziewczyny. Jedna z nich klęczała z błaganiem w oczach i pojedynczymi łzami spływającymi po pobrudzonych policzkach a druga stała nad nią ze zwycięskim uśmiechem z uniesioną dłonią w której błyszczał idealnie zaostrzony sztylet. Obie miała blond włosy i ubrane były w niebieskie bluzki. Emma mogła tylko uważać, że dziewczyny są siostrami a może nawet...
- Kiedy zacząłeś to rysować?- zapytała niespodziewanie próbując okryć nutę zdenerwowania w jej głosie.
- Nie wiem kilka dni temu. Przyśniło mi się taka scena pewnej nocy. Dwie dziewczyny. Kłócące się o coś. Potem jedna z nich zabija drugą. Jakaś głupota. Ciągle mi się takie śnią- oznajmił widząc minę dziewczyny. Jednak jej to nie uspokoiło
- Czy w tym śnie te dziewczyny były spokrewnione?No wiesz były siostrami albo kuzynkami?- zapytała niepewnie obawiając się odpowiedzi
- Em. One były bliźniaczkami- odparł potwierdzając wszelkie jej dopuszczenia
***
- To miałoby sens- oznajmiła dziewczyna nerwowo krążąc po pokoju Kyle'a- Alison i Clarissa się o coś pokłóciły w noc zabójstwa. Potem Clarissa zabija Alison i zakopuje ją w ogródku. Wszystko składa się w logiczną całość
- To nie ma żadnego sensu. Adamowi to się przyśniło, pragnę przypomnieć. Nie sądzę aby był jasnowidzem. To nie pieprzone science fiction. Więc przestań się tak podniecać- Kyle usilnie próbował ostudzić jej zapał ale niezbyt mu się powodziło
- Ale nie wydaje ci się, że to wszystko jest w jakiś pokręcony sposób połączone? Ktoś wysyła mi sms związane z Alison, Clarissa nagle jest w Stanach a Adamowi śnią się być może sceny z nocy zabójstwa Alison. Brakuje tylko tego by ktoś obserwował dom Luke'a
- Właściwie to już się stało- odezwał się Luke stając w progu drzwi w towarzystwie nieznanego chłopaka
- Co? Kto to był? Widziałeś coś?- Emma od razu rzuciła się na niego z pytaniami.
- Niewiele. Jedynie ciemną bluzę z kapturem. Ale na pewno była to dziewczyna- oznajmił- Zgubiła to, gdy próbowaliśmy ja z Michelem złapać- rozłożył dłoń ukazując srebrną bransoletkę. Kyle momentalnie podniósł się z łóżka wyrywając mu ją. Obydwoje wraz z z Emmą zaczęli się jej przyglądać. Luke usłyszał tylko skrawek rozmowy
Czy to możliwe?... przecież miała ją na sobie...wiem ale może jednak...
- Może powiecie nam do cholery czy wiecie czyje to jest?- zapytał zniecierpliwiony Michael. Brunetka westchnęła ciężko po czym wyznała.
- Należała do Alison. Miała ją na sobie w trumnie- oznajmiła grobowym tonem.
****
Kolejny dzień w Pineville przyniósł niespodziewany deszcz i mocne powiewy wiatru. Emma właśnie skończyła lekcje i przeklinała siebie, że nie wzięła ze sobą parasolki. Otworzyła szklane drzwi i w tym momencie niemal została potrącona przez kierującego autem jej ojca Kyle'a.
- Kto ci dał prawko?- zapytała wzburzona wsiadając do środka
- Wciąż ciężko mi się przyzwyczaić jeździć po prawej stronie drogi. Więc wybacz mi mój chwilowy brak kompetencji- odparł
- Nieważne. Masz coś?- zapytała zapinając pas
- Jak wychodziłem to nadal szukało sygnału- wyjaśnił, włączając kierunek. Emma poczuła zawód. Chciała by już było po wszystkim. Chłopak widząc jej minę odezwał się ponownie- Znajdziemy tego kto Cię prześladuje, zobaczysz
- Mam nadzieję- mruknęła
Kilka minut później przekraczali próg domu w którym panowała niezachwiana cisza.
- Dziwne. Samochód Meredith stoi na podjeździe.
- A ja mam to gdzieś. Jesteś głodny? Możemy zamówić pizzę albo tajskie żarcie
- Nie dzięki- odparł rozglądając się po salonie. Coś mu nie grało. Zanim ojciec dziewczyny użyczył mu auta w domu byli wszyscy domownicy i nie było po nich widać by się gdzieś wybierali. Emma natomiast przeszła do kuchni i wlała sobie soku.
- To jak? Idziemy sprawdzić jak idzie szukanie?- zaproponowała a chłopak po chwili zadumy skinął głową. Weszli do tymczasowego pokoju Kyle'a i już od wejścia przywitało ich powiadomienie o powodzeniu operacji. Chłopak od razu podbiegł do komputera i przeczytał zawartość
- Pakuj się- oznajmił- Jedziemy do Nowego Orleanu
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj bardzo krótki z powody braku czasu. Przepraszam:(
Jak zawsze zapraszam do komentowania:)

Eight "Psychotical bitch"

Gdy Emmę wypuszczona następnego popołudnia ze szpitala od razu pojechała z Lukiem na lotnisko by odebrać Kyle'a. W tym momencie oboje czekali przy odpowiednim terminale i nerwowo wyglądali na przybycie Irlandczyka. Dziewczyna co chwila poprawiała kapelusz no głowie bądź okulary na oczach, by upewnić się, że jej zadrapań nie będzie widać. Złamana ręka już przyciągała zbyt wiele niepotrzebnej uwagi.
- Jak on w ogóle wygląda?- zapytał Luke materializując się nagle obok niej gdy kilka minut temu zakomunikował, że idę do toalety.
- Wysoki. Zapewne nieogolony. Szeroki uśmiech. Na pewno nie przegapisz- odparła dziewczyna stając na palcach by lepiej widzieć znajomą twarz w tłumie ludzi.
- Wiele mi to nie dało- mruknął blondyn. W końcu jednak brunetka zaczęła piszczeć i krzyczeć więc domyślił się, że zauważyła mniemanego Kyle'a. Sekundę później i on go zauważył. W ręku trzymał niewielką torbę podróżną a przez ramię miał zawieszoną bluzę.
- Siemasz Em- przywitał się przytulając drobne ciałko dziewczyny do siebie uważając na jej złamaną rękę- Siemasz chłopaku Em
- Nie jesteśmy razem- odparli razem zgodnie.
- Jeszcze- odparł chłopak- Kyle jestem- podał dłoń Hemmingsowi. Blondyn tylko burknął krótkie Luke- Gorąco tutaj macie. Zupełne przeciwieństwo Dublina
- Uwierz mi Dublin był dużo dużo lepszy
- Gadałem z Michaelem przed wylotem. Nie dałby rady przylecieć w tym tygodniu. Musi zaleczyć algebrę czy coś takiego. Więc w sumie dobrze, że do mnie zadzwoniłaś. Zaczynamy od razu, czy najpierw pokażesz mi to urocze miasteczko?- zaproponował oglądając się za jakąś blondynką.
- Sądząc po twoim zainteresowaniu wydaje mi się, że mały spacer po mieście bardziej by ci się spodobał
- Jak ty mnie dobrze znasz- przytaknął chłopak z uśmiechem
~~~
- No więc czemu sądzisz, że to ta świruska Clarissa wysyła ci sms z pogróżkami?- zapytał brunet wpychając do ust kolejny kawałek naleśnika z ociekającym syropem klonowym.
- Alison mi mówiła, że wiele razy Clarissa podszywała się pod nią. Jedną z jej "ofiar" byłeś ty- zrobiła krótką pauzę- Ale zazwyczaj wszystko się wydawało. To było tylko spostrzeżenie ale kiedy powiedziałeś mi, że Clarissa jest w USA pomyślałam, że może mieć to sens- chłopak nadal patrzył na nią z niezrozumieniem- Clarissa chciała mieć życie Alison. Więc ją udawała. Udało jej się nabrać ciebie, mnie, ludzi ze szkoły. Lecz gdy wraz z Alison ją wydałyśmy postanowiła się zemścić. Alison zabiła a mnie zaczęła zastraszać. Tylko po to by udowodnić, że nie jest bezużyteczna. Że potrafi sobie poradzić sama
- To miałoby sens. Jej reakcja kilka dni po pogrzebie byłby wtedy uzasadniona. Cieszyła się bo nikt nie stał jej na drodze by być lepszą. Szkoda tylko, że posunęła się do zabójstwa.
- Czekajcie chwilę. To nie ma ŻADNEGO sensu- odezwał sie Luke do tej pory tylko przysłuchujący sie konwersacji- Po co miałaby zabijać własną siostrę?
- Alison i Clarissa od małego się nie znosiły. Gdy miały po 9 lat, Clarissa próbowała wepchnąć Alison pod auto. Niestety- dla Clarissy, Alison była silniejsza od Clarissy i udało jej się jakoś ją obezwładnić i powalić na ziemię. Potem w gimnazjum Clarissa ponad wszelką cenę próbowała ośmieszyć Alison. Gdy to nie dawało skutku zaczęła się pod nią podszywać i podrywać starszych, zajętych chłopaków przez co do Alison wybierały się wycieczki zazdrosnych dziewczyn z ogromną chęcią bicia. Alison nieświadoma nie wiedziała co się dzieje. Im bardziej obrywało się Alison tym bardziej Clarissa się cieszyła. Kilka miesięcy przed swoją śmiercią, Alison zadzwoniła do mnie w nocy zapłakana, mówiąc, że Clarissa próbowała ją udusić poduszką podczas snu. To przelało czarę goryczy. U Clarissy zdiagnozowano zaburzenie osobowości tak ciężkie, że psycholog stwierdził, że najbezpieczniejszym wyjściem będzie umieszczenie w psychiatryku. Clarissa nie widziała nikogo przez ponad dwa miesiące, jednak jej stan zaczynał się poprawiać w którymś momencie więc lekarz stwierdził, że można ją wypuścić. Do domu wróciła kilka dni przed śmiercią Alison. Przez pierwsze dni zachowywała się normalnie jednak potem wszystko zaczęło wracać
- Pamiętam to. Alison często u mnie nocowała bo mówiła, że cały czas czuje się obserwowana- wtrąciła dziewczyna
- No właśnie. W noc zabójstwa, umówiłem się z Alison w parku. Była poddenerwowana i cały czas powtarzała, że Clarissa jest wściekła za to, że ją wydała do rodziców i chce się zemścić. Zapewniałem ją, że nic jej nie będzie. Że po prostu Clarissa musi się trochę powściekać ale w końcu jest jej siostrą i nie zabije jej ani nic z tych rzeczy. Jednak się myliłem. To był ostatni raz kiedy widziałem Alison żywą. Dwa dni później znaleziono jej ciało, niechlujnie zakopane w ogrodzie
- Mówiłeś o tym policji?-zapytał Luke
- Jasne. Nie uwierzyli mi bo Clarissa w tym dniu była przez cały dzień w Castlebar u jakiejś ciotki. Nie wierzyłem w to ale co mogłem zrobić? Dopiero kilka miesięcy później poznałem przez internet takiego kolesia Michael'a. Jest z Australi więc może go znasz
- Australia to duży kontynent- zaśmiał się krótko blondyn- Nazwisko bym prosił
- Clifford
- Michael Clifford?- zdziwił się blondyn- Kolorowe włosy?- Kyle skinął głową
- To on nauczył mnie hakować komputery, telefony i rożne takie bzdety. Włamałem się do telefonu Clarissy i odkryłem, że tego dnia nie była w Castlebar. Miała umówione spotkanie z terapeutą ale się na nim nie pojawiła. Nie mogłem iść z tym na psy bo by mnie zamknęli za hakowanie. Miałem w ręku Asa a nie mogłem go użyć. Czułem się taki bezużyteczny- przeniósł wzrok na Emmę- Ale w twoim przypadku tak nie będzie. Znajdę tego kto ci groził i sprawię, że będzie gnił w pierdlu do końca swoich dni- obiecał
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy Ky
- Chociaż tak mogę się odwdzięczyć Alison, że jej nie ochroniłem. Chroniąc jej przyjaciółkę- odparł lekko się uśmiechając
***
- Jak myślisz? Uda mu się? - zapytał Luke, obserwując rozmawiającego przez telefon Kyle'a niedaleko ich dwójki.
- Nie mam pojęcia. Ale moim jedynym marzeniem jest by się stąd wyrwać. Z dala od tego całego chłamu- westchnęła przejeżdżając dłonią po włosach.
- Kiedy to wszystko się skończy zabiorę cię do Australii, byś odpoczęła.
- Chcesz mnie zabrać do kraju w którym woda płynie wstecz? Chyba Cię pogrzało- odparła z uśmiechem
- To tylko mit by straszyć małe dzieci, które nie chcą jeść kaszy- oznajmił kopiąc mały kamyk prosto przed siebie.
- W takim razie chętnie- odparła a na jej ustach pojawił się niewielki uśmiech. Kyle w tym momencie skończył rozmawiać i podszedł do nich
- Tak więc gadałem z Michaelem. Przy okazji- kazał ci szykować dla niego łóżko- powiedział do Luke'a- Będzie pojutrze bo ma zabrać jeszcze dwóch kumpli. Pomoże z namierzeniem, więc do końca tygodnia twój horror powinien się skończyć- posłał jej uśmiech.
- Dzięki- odparła. I w tym momencie zabrzmiał znienawidzony przez nią dzwonek jej własnej komórki. Wyjęła telefon i przeczytała sms.

-"Ciesz się tym co masz. Niedługo nie będziesz miała niczego- A."- przeczytała na głos znudzonym głosem- Klasa, naprawdę - mruknęła
- Wytrzymaj jeszcze te kilka dni- poprosił blondyn gładząc ją po plecach
- Żeby to było takie łatwe- westchnęła

Seven "Loving sisters"

KILKA DNI PÓŹNIEJ:
MUSIC
- Nie sądzisz, że odrobinę przesadzasz?- zapytał Adam następnego dnia odwiedzając dziewczynę w kawiarni. Emma zgromiła go wzrokiem energicznie przecierając blat kontuaru. Myślała, że chociaż jej przyjaciel ją zrozumie ale widać nawet on jest przeciwko niej. Czując po raz kolejny wibracje w kieszeni spodenek wyjęła przedmiot i jednym sprawnym ruchem wyłączyła go z powrotem chowając go do kieszeni.
- Adam. Ta suka ukrywała przed moim ojcem fakt, że ma córkę. Jesteś pewien, że przesadzam?- zapytała dziewczyna.
- No dobra, przyznaję. Jest to trochę pokręcone ale musiałaś im od razu grozić?- odparł nie ukrywając delikatnego uśmiechu.
- A jak miałam to załatwić? Przyznaje, spanikowałam. Ale postaw się na moim miejscu. Jakbyś zareagował na taką wiadomość?
- Szczerze to nie mam pojęcia- wzruszył ramionami- Czy byłaby może malutka szansa na kolejną kawę?- zapytał zmieniając temat. Emma spojrzała na niego wymownie- Dobra. Tylko spytałem- dodał unosząc ręce w geście kapitulacji.
- Mam już dość siedzenia tutaj- jęknęła
- W sumie twoja zmiana skończyła się dziesięć minut temu- zauważył chłopak a brunetka wytrzeszczyła oczy.
- I ty dopiero teraz mi o tym mówisz? Co jest do cholery z tobą nie tak?- zapytała oburzona, wręcz zdzierając z siebie bordowy fartuch.
- Nie pytałaś- mruknął ale dziewczyna już go nie słyszała. Wyszła z zaplecza kilka minut później już w normalnym stroju.
- Co będziesz teraz robił?- zapytała
- W sumie to nie mam żadnych planów. Co proponujesz?- przepuścił ją w drzwiach i skierowali się w stronę auta. I gdyby nie to, że dziewczynie akurat by nie wypadły kluczyki z pewnością nie przeżyłaby tego spotkania. Z chwilą gdy się schyliła po kluczyki auto stojące nieopodal wybuchło odrzucając ją do tyłu na odległość czterech metrów. Upadła na plecy głośno jęcząc z bólu. Wtedy rozległ się głośny dzwonek jej telefonu. Z trudnością wyjęła go z torebki i przeczytała sms
"Przekaż swojemu chłoptasiowi by przestał szukać. Inaczej nie skończy się TYLKO na aucie - A."
To ostatnie co dziewczyna zapamiętała zanim zrobiło jej się czarno przed oczami i straciła przytomność.
***
 Budząc się czuła wszystkie spojrzenia na sobie. Wiedziała, że w sali była cała jej "wesoła" rodzinka, więc miała ochotę ścisnąć mocniej pompkę z lekami by nie słyszeć tych słodkich słówek skierowanych w jej stronę. Ale niestety było to niewykonalne. Niepewnie otworzyła oczy i pierwsze co zrobiła to z powrotem je zamknęła od zbyt dużej ilości światła.
- Zgaście światło- poprosiła szeptem i jej prośba od razu została spełniona. Teraz pewniej otworzyła oczy i zobaczyła nachylającego się nad nią jej ojca z troską wymalowaną na twarzy. Skrzywiła się.
- Umyj zęby człowieku. Po twoim oddechu potrafię stwierdzić, że jadłeś pizzę na lunch- mruknęła sennie.
- Tak dobrze, że nic poważnego ci się nie stało- odetchnął.
- Gdzie Adam?- zapytała nagle- Jest cały?
- Tak. Jest jedynie poobijany- przytaknęła Kate.
- Sprowadźcie Luke'a. Jest mi potrzebny- rozkazała podnosząc się do pozycji siedzącej. Wtedy zauważyła, że ma na sobie okropną bladozieloną koszulę a na jej prawym ręku znajduje się śnieżnobiały gips. Przemilczała tą kwestię.
- Wydaję mi się, że chyba najpierw powinien cię zobaczyć lekarz- zaczęła Meredith ale Emma jej gwałtownie przerwała
- Jedyną osobą z którą muszę teraz porozmawiać jest Luke a nie jakiś pieprzony lekarz! Więc albo zaraz do niego zadzwonicie albo sama do niego pójdę
- To nie będzie konieczne- odezwał się sam zainteresowany stając w drzwiach- Jestem tutaj
- Zostawcie nas samych- zarządziła dziewczyna. Cała trójka posłusznie opuściła pomieszczenie zostawiając nastolatków samych. Blondyn zamknął drzwi i przysiadł na łóżku.
- Więc dlaczego chciałaś mnie tak szaleńczo widzieć?- rzucił poruszając śmiesznie brwiami
- Cokolwiek robisz przestań szukać. A wie i to że mam rękę w gipsie nie było przypadkiem. Musiało coś podłożyć do mojego auta, bo chwilę po wypadku dostałam wiadomość. Luke obiecaj, że nie będziesz się zagłębiać w tą sprawę, proszę cię.
- Obiecam tylko wtedy gdy ty mi obiecasz, że jak tylko wyjdziesz ze szpitala pójdziesz na policję- odparł hardo.
- Nie mogę. Mam za palcami kilka brudów, które nie uszłyby mi na sucho. Nie wspominając o mojej burzliwej przeszłości. Zbyt dużo ryzykuje
- A to nie jest niebezpieczne? Emma pomyślałaś chociaż przez chwilę, ze to nie są dziecinne porachunki? Komuś bardzo mocno zalazłaś za skórę i ten ktoś chce cię teraz zabić. To trzeba zgłosić na policje
- Czy w tym wieku policja jest skuteczna? Sam sobie odpowiedz na to pytanie. Z resztą ta osoba musi mieć naprawdę w...
"- Mam naprawdę dość Clarissy- krzyknęła Alison wchodząc bez pukania do mojego pokoju
- Co się stało?- zapytałam zmartwiona. Blondynka opadła na łóżko
- Udawała mnie dziś w szkole i przystawiała się do Kyle'a. Czaisz to? Już dawno powinni ją wysłać do psychiatryka, wiele razy powtarzałam to rodzicom.
- Nie sądzisz, że odrobinę przesadzasz?- zapytała niepewnie Emma
- Clarissa to manipulująca dziwka, która w dodatku zaczyna być psychiczna. Poobserwuj ją a zobaczysz czy czasem nie przesadzam"

Emmę jakby olśniło- Daj mi mój telefon- blondyn zmarszczył brwi nie rozumiejąc
- Po co ci?
- Po prostu go daj- jęknęła zrezygnowana. Luke posłusznie wyjął z szafki przedmiot należący do dziewczyny i podał jej go. Emma szybko wybrała numer Kyle'a. Irlandczyk odebrał po pięciu sygnałach
- To zaczyna podchodzić pod stalking- mruknął sennie
- Och wiem, że marzysz o takim stalkerze- odparła- Słuchaj zdarzył się pewien wypadek..- zaczęła ale chłopak od razu jej przerwał
- Tobie? Jesteś cała?
- Tak Ky. Jestem cała. No może nie do końca ale to nie jest w tym momencie istotne. Powiedz mi czy może pamiętasz jak zachowywała się Clarissa gdy znalazła ciało Alison w ogrodzie?
- No jasne. Najpierw udawała kochającą siostrzyczkę a potem chodziła cała w skowronkach, co było co najmniej dziwne. A co się stało?
- Mógłbyś ją trochę po szpiegować dla mnie?
- Chciałbym ale to niemożliwe. Clarissa od kilku tygodni jest w Stanach u jakiegoś swojego wujka. Przechodzi załamanie nerwowe czy coś takiego. Powiesz mi co się stało?
- Wydaje mi się, że to chyba ona wysyła mi sms z pogróżkami- oznajmiła grobowym tonem. W słuchawce zaległa cisza.
- Emma nie będę fatygował Michaela. Wsiadam w pierwszy samolot do Stanów i sam namierzę tą sukę.
- A co z egzaminami?- zapytała
- Jestem już po. Jutro popołudniu powinienem być w USA. Czekaj na mnie na lotnisku- poinformował po czym się rozłączył.
- I co? Załatwiłaś?- zapytał zainteresowany Luke
- Kyle przylatuje jutro- westchnęła- Miejmy nadzieję, ze wyjdzie na nasze
-------------------------------------------------------------------------------------
BUM BUM BUM! To  się narobiło. Emma w szpitalu. Kyle jednak przylatuje do Pineville. A Clarissa prawdopodobnie jest chora psychicznie. No i oczywiście myślicie, że Clarissa rzeczywiście jest A? A może macie własnych faworytów do tego "wyróżnienia"? Zobaczymy co stanie się dalej :)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze. Szablon jest już zamówiony więc Love me like you do wraca do życia !
DO NASTĘPNEGO
Flawlees ♥

Six "Moment of truth"

- Możemy pogadać?- zapytał Luke następnego dnia, niemal przytrzaskując dziewczynie palce drzwiczkami od szafki.
- To teraz w ten sposób się witamy? A gdzie jest "Witaj Em. Niebiańsko dziś wyglądasz. To nowe buty?"- zapytała z wyczuwalną ironią w głosie.
- Przestań. Musisz iść z tym na policję- ściszył głos.
- Z czym? Z tym, że nie potrafisz powiedzieć zwykłego cześć? Nie wsadzą Cię do pudła za coś takiego, Lucas- odparła rozbawiona.
- To cię tak bawi? To, że ktoś Ci grozi?- blondyn wyglądał na poddenerwowanego ale w tej chwili Emma miała to gdzieś. Chciała znaleźć się z daleko od niego i jego bezsensownego gadania.
- Wydaje mi się, że nie potrzebnie się tak zadręczasz Lucas. Zainwestuj w antydepresanty. Przydadzą Ci się- poklepała go po ramieniu, zręcznie go wymijając.
***
- Ooo dobrze, że już jesteś. Zrobiłyśmy obiad- zaświergotała Meredith gdy dziewczyna wróciła ze szkoły. Emma tylko wywróciła oczami odstawiając torbę na komodę.
- Kolejną sałatkę?- zakpiła.
- Nie. Skrzydełka kurczaka w ryżu (od aut. pycha!)- Emma ze zdziwienia uniosła brwi- Kate powiedziała, że odżywiając się samą sałatą nie damy rady robić cięższych prac, więc od dziś sałatki będą tylko w niedzielę- brunetka prychnęła.
- Posłuchałaś się Kate a mnie w ogóle ignorowałaś. Świetnie. Rób tak dalej a z pewnością cię nie zaakceptuje w tej rodzinie- wyrzuciła z siebie omijając ją mocnym szturchnięciem w ramię- A te swoje skrzydełka wsadź sobie nie powiem gdzie!- krzyknęła jeszcze.
Wparowała do pokoju trzaskając drzwiami i usiadła na fotelu podciągając nogi pod brodę. Wtedy usłyszała dźwięk swojego telefonu. Wyciągnęła go i czytając wiadomość ogarnęła ją jeszcze większa złość.
Była by z ciebie taka dumna- A.
P.S Widzimy się niedługo
- Pierdol się!- krzyknęła rzucając telefon przez cały pokój. Przedmiot odbił się od ściany i wylądował z głośnym hukiem na podłodze- Nienawidzę tego, nienawidzę swojego życia. Nienawidzę Pineville. Chce wrócić do Dublina- powtarzała to sobie do momentu aż jej telefon nie zaczął tym razem dzwonić. Podeszła do niego wycierając łzy, które zdążyły się wydostać z jej oczu i podniosła go. Była pewna, że to Luke do niej dzwonił ale jednak się pomyliła
- Cześć Em. Sorka, że dopiero oddzwaniam- gdy w słuchawce usłyszała łagodny głos Kyle'a, ogarnęło ją momentalne poczucie spokoju.
- Nie gniewam się- odparła dziewczyna przełykając gulę w gardle.
- Więc masz do mnie jakąś sprawę, czy dzwoniłaś by poplotkować?- zapytał
- W sumie to mam pytanie. Przesyłałeś ten filmik z zeszłego lata komuś? Ten z Alison
- Nie czemu pytasz? Mam ten filmik na kompie- i tego się najbardziej obawiała- Coś się stało? Em?
- Myślę, że ktoś ci zhakował komputer. Rzecz w tym, że nie mam pojęcia kto.
- Co jak to? To niemożliwe. Wiedziałbym o tym- zdziwił się- Jesteś pewna?
- Kilka dni temu dostałam anonimową wiadomość aby jechać do Richmond. Podany był adres opuszczonej fabryki. Pojechałam tam bo myślałam, że to może Alison jakimś cudem żyje i chce się ujawnić. Jednak gdy tam dotarłam ktoś puścił właśnie ten filmik. Gdy tylko wróciłam zadzwoniłam do ciebie. Mógłbyś jakoś namierzyć tą osobę co wysyła mi te wiadomości?
- Chciałbym ale musiałbym do ciebie przylecieć by go namierzyć z twojego kompa a nie dam rady bo mam egzaminy. Ale mój znajomy z Australii jedzie akurat do Pineville odwiedzić jakiegoś swojego kumpla, więc mogę mu powiedzieć by zajrzał do ciebie
- Naprawdę? Byłoby świetnie
- Jasne żaden problem. W końcu kiedyś się przyjaźniliśmy- mogła sobie tylko wyobrazić jak w tym momencie na twarzy chłopaka pojawia się lekki uśmiech.
- Będę twoją dłużniczką do końca życia
- Przestań. Powiedz mi czy dostałaś więcej takich wiadomości?
- Szczerze. Było ich cztery czy pięć. Wszystkie powiązane z Alison. W jednym nawet było przezwisko jakim mnie nazywała
- To wygląda na poważniejsze niż się nie wydaje. Jesteś pewna, ze nie chcesz tego zgłosić na policję?
- Nie- zaprzeczyła- Żadnej policji
- No dobra jak tam chcesz. Ale uważaj na siebie. To wygląda na jakieś osobiste porachunki. Mike powinien być za kilka dni z Pineville. Możesz mu zaufać z tym wszystkim
- Postaram się. Do zobaczenia- dziewczyna pożegnała się po czym zakończyła połączenie. Miała już dość tego dnia.
***
Emma oderwała się na chwilę od laptopa by zejść na dół po coś do jedzenia. Przeciągnęła się czując jak niektóre kręgi jej strzelają i powolnym, leniwym krokiem skierowała się do kuchni. Słysząc ściszone głosy zaczęła się ciszej zachowywać. Podkradła się pod ścianę dzielącą salon z kuchnią i zaczęła nasłuchiwać
- Dlaczego nie powiedziałaś mu od razu? O tym że jestem twoją córką- zapytała Kate. Brunetka otworzyła usta ze zdziwienia.
- Bo nie wiem jak zareaguje, Katie. Poczekaj jeszcze kilka dni i mu powiem. I wtedy staniemy się jedną, wielką szczęśliwą rodziną- Emma nie wytrzymała
- Miło, że tak mówisz ale ta rodzina była szczęśliwa zanim do niej wkroczyłaś, niszcząc wszystko jak tornado- odezwała się wychodząc ze swojej kryjówki.
- Emma? Dlaczego podsłuchiwałaś? To niegrzeczne- wykrztusiła kobieta.
- Daruj sobie te tanie teksty. Wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak. Teraz już wiem co takiego. Jesteś kłamliwą manipulantką- syknęła.
- Odczep się od niej!- krzyknęła Kate.
- Zamknij się ! Jesteś taka sama jak ona! Teraz rozumiem dlaczego byłaś taka milutka. Chciałaś się podlizać, bo myślałaś że jak się dowiem o tym że jesteś jej córką to jakoś cię przetrawię? Cwane posunięcie. Ale wiecie co? Żadnej szczęśliwej rodziny nie będzie. - spojrzała na Meredith- Z chwilą gdy zdecydujesz się wyjść za mojego ojca, twoje życie stanie się piekłem. Ale to będzie nic w porównaniu z jej życiem. Sprawię, że stanie się nikim. Wyrzutkiem. Nikim istotnym. A ja będę się rozkoszować tym widokiem. Więc lepiej dwa razy się zastanów zanim podejmiesz decyzję- wyznała na jednym wydechu- Życzę miłego wieczoru- posłała im ironiczny uśmiech i wyszła z domu.
****
- Dziękuje, że mogę tutaj zostać pani Harris- podziękowała dziewczyna.
- Słońce nie ma problemu. Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie jak wnuczka- odparła staruszka.
- Dobrze, że chociaż dla pani- mruknęła dziewczyna, wspinając się po schodach. Według wskazówek pani Harris, pokój Hemmingsa znajdował się na końcu korytarza po prawej stronie.
- Cześć- powiedziała niepewnie dziewczyna stając w progu

Five "Leave me alone"

Brunetka mimo wyraźnych sprzeciwach ojca nie pojawiła się w szkole. Przez cały poranek próbowała się dodzwonić do Dublina, do Kyle'a byłego chłopaka Alison. Niestety bezskutecznie. W końcu usiadła przed laptopem i sprawdziła pocztę. Gdy zobaczyła nową wiadomość od A jej tętno przyśpieszyło
" Grover Street 56 ,345-66 Richmond. Bądź tam o 17. Sama. Inaczej znajdę Cię- A."
- Z Pineville do Richmond jest ponad 4 godziny jazdy- usłyszała za sobą. Gwałtownie odwróciła się i zobaczyła wysoką brunetkę ubraną w elegancką koszulkę i zwykłe jeansowe rurki. Na stopach miała baleriny.
- Kto Ci kazał czytać moją wiadomość?- naskoczyła na nią.
- Nie przeczytałam. Ty zrobiłaś to za mnie. Jeżeli chcesz zdążyć to lepiej już wyjeżdżaj. Będę Cię kryła- odparła brunetka- I tak wogóle jestem Kate.
- Emma. Co będziesz z tego miała?- spytała Hyland podejrzliwie.
- Satysfakcje, że dobrze zaczełyśmy. Wiem, że nie chcesz mnie tutaj. W ten sposób próbuję Cię udobruchać- Kate podeszła do dziewczyny i wręczyła jej kluczyki do auta- Tylko go nie porysuj- ostrzegła. Emma zmierzyła ją wzrokiem, próbując odgadnąć czy dziewczyna mówi prawde. Po chwili skinęła głową odbierając od niej klucze.
- Dzięki- powiedziała niepewnie.
- Podziękujesz mi jak wrócisz cała i zdrowa- Emma chwyciła swoją torbę po czym wyszła z domu. Wsiadła do samochodu Kate i gdy już miała wyjeżdżać drzwi od strony pasażera otworzyły się i sekundę później obok niej siedział uśmiechnięty Luke.
- Co ty tu do cholery robisz? Wynoś się!- warknęła. Blondyn jednak nic sobie z tego nie robił.
- Nie mam zamiaru. Nie było Cię dziś w szkole a teraz szłaś do auta rozglądając się dookoła jakbyś sądziła, że ktoś Cię śledzi. Co ukrywasz Em?- zapytał.
- Nic. A teraz wyjdź- rozkazała. Luke jedynie prychnął po czym złapał za pas i zapiął go jednym ruchem.
- Nie ważne co kombinujesz, jade z tobą- oznajmił.
- Właśnie, że nie jedziesz!- krzyknęła zirytowana brunetka.
- Radziłbym Ci ruszać, jeżeli się śpieszysz- wtrącił chłopak na co z ust brunetki wyrwał się wrzask zrezygnowania. Odpaliła slinik i z piskiem opon wyjechała z podjazdu
****
- Daleko jeszcze?- zapytał chłopak, poprawiając okulary na oczach. Emma uparcie wpatrywała się w drogę nie odpowiadając- Teraz będziesz się dąsać?
- Nie. Pozwoliłam Ci jechać ale o rozmowie nie było mowy- odparła oschle, włączając radio. Blondyn wywrócił oczami ale się już nie odezwał do końca drogi. Do Richmond dojechali tuż przed 17. Dziewczyna skręciła na teren jakiejś starej fabryki  po czym ustała z tyłu budynku.
- Nie waż się mnie śledzić- ostrzegła wysiadając z auta.
- Tak uważaj bo się posłucham- mruknął chłopak pod nosem. Poczekał aż dziewczyna troche odejdzie i po cichu wysiadł z auta. W międzyczasie dziewczyna wślizgnęła się do środka fabryki czując buzującą w jej żyłach adrenalinę. W budynku było słychać jedynie delikatny powiew wiatru przedostający się przez wybite szyby i liczne szczeliny oraz jej własne kroki.
- Ali? Alison możesz wyjść- nie miała pewności, że to jej zmarła przyjaciółka pisała do niej zza grobu ale równo z tym jak imię blondynki zostało odbite przez echo, na ścianie ukazał się film nakręcony przez Kyle'a kilka dni przed śmiercią Alison. Była na nim i ona. Śmiała się z mokrej blondynki stojącej na brzegu plaży z wyrazem mordu na twarzy. Po chwili ujrzała napis w miejscu gdzie przed chwilą widziała swoją przyjaciółkę
"Kiedy z tobą skończę, zrobisz to samo co ona. Gra rozpoczeta, dziwko- A."
Brunetka zachłysnęła się powietrzem cofając się kilka kroków do tyłu, tym samym wpadając na stojącego za nią Luke'a.
- Wszystko w porządku? Jesteś cała? Co to było? Kim była ta dziewczyna?- blondyn złapał ją za ramiona i lekko nią potrząsnął.
- Muszę się stąd wydostać- wyszeptała roztrzesiona. Luke zaprowadził ją do auta rozglądając się dookoła. Pomógł jej wsiąść do samochodu po czym sam zajął miejsce za kierownicą i jak najszybciej wyjechał z terenu fabryki.
***
- O mój Boże- pisnęła Kate, gdy zauważyła na werandzie Luke'a podtrzymującego wpół przytomną dziewczynę- Całe szczęście jestem sama. Połóż ją na kanapie- rozkazała wpuszczając ich do środka.
- Nic mi nie jest- mruknęła dziewczyna opadając na kanapę- Jestem tylko zmęczona- oznajmiła przyciągając do siebie poduszkę Chłopak wysłał brunetkę po szklankę wody a sam usiadł naprzeciw Emmy.
- A teraz łaskawie powiedz mi co to u licha tam było? Dlaczego tam pojechałaś?- zapytał cicho.
- Nic. Nie waż sie o tym komukolwiek mówić- ostrzegła.
- To jest grożenie. Kto Ci do cholery grozi? Ile dostałaś takich wiadomości? Trzeba iśc z tym na policje- syknął- Emma do cholery, w tej fabryce mógłby być jakiś psychol.
- Ale nie był. A ty nie waż się iść z tym na policje. Inaczej stanuemy na ścieżce wojennej- odparła wstając z kanapy. W tym momencie do salonu weszła Kate ze szklanką wody dla Emmy.- Powinieneś już iść. Rzeczywiście jestem zmęczona- powiedziała głośno. Blondyn spojrzał na nią z wyrzutem ale posłusznie opuścił dom Hylandów.
- Zrobić Ci coś do jedzenia?- zapytała Kate. Brunetka pokręciła głową i skierowała swoje kroki w stronę swojego pokoju.

Four "It's enough"

Minęła kolejny biały korytarz, tak bardzo podobny do poprzedniego, kolejnych pacjentów w okroopnych blado zielonych koszulach gdy zobaczyła coś czego tak bardzo  nie chciała zobaczyć. D wóch mężczyzn wywożacych zakryte ciało z sali w której leżała jej mama a tuż za nimi roztrzęsiona babcia. Emma poczuła jak nogi jej się uginają więc jak najszybciej usiadła na ochydnie zółtym krzesełku pod ścianą.



Brunetka gwałtownie się przebudziła zrywając się do pozycji siedzacej. Jej serce dużo szybciej biło, oddech miała przyśpieszony a na całym ciele czuła pot. Nie mogła pozwolić by ten koszmar znów się powtarzał. Gwałtownie odepchnęła od siebie kołdrę i jak najszybciej otworzyła na oścież okno, wpuszczając do środka chłodne poranne powietrze. Wyciągnęła pierwsze lepsze ubrania z szafki i poszła do łazienki. Tam starannie zmyła z siebie wszelkie trudy z nocy.

- Em, możemy pogadać?- drgnęła gdy usłyszała głos Meredith za sobą gdy przygotowywała się do szkoły.

- W tym momencie? Nie bardzo- odparła nie zaszczyczając swojej przyszłej macochy nawet spojrzeniem.

- Nie chciałam byś była zła jak wrócisz do domu ale zamieszka z nami jeszcze jedna osoba- bunetka automatycznie spojrzała wrogo przez ramię na kobietę.

- Kogo sprowadziłaś do MOJEGO domu?- powiedziała powoli czując ogarniającą ją złość.

- Moją siostrzenicę Kate. Bedzie chodzić do twojego liceum- Emma zachłysnęła się powietrzem.

- Przepraszam bardzo ale kto wpadł na tak idiotyczny pomysł?- zapytała

- Cóż ja tylko wspomniałam twojemu ojcu, że Paula z Christopherem i Kate się przeprowadzają do Pinville ale na razie w ich domu jest remont a on sam zaproponował by Kate na czas remantu zamieszkała z nami.

- Gdzie on jest?- zapytałam ostro.

- W gabinecie- odparła ze skruchą kobieta, jednak dziewczynę już owładnęła całkowita złość.

- Co to ma do cholery znaczyć- rzuciła wchodząc bez pukania. Ojciec westchnął, zdjął okulary odkładając je na drewniany blat biurka po czym odezwał się.

- Kate zamieszka z nami czy tego chcesz czy nie- odparł łagodnie.

- Nie chce tego. W dniu, w którym ona przejdzie przez próg tego domu, jej i tej twojej lalki życie zamienie w piekło. Będą bały się wyjść do łazienki. Już ja tego dopilnuje- oznajmiła nachylając się w jego stronę. Zrzuciła ramkę, która stała na biurku na podłoge i wyszła trzaskając drzwiami. Równo z tym jak oparła się o ścianę, próbując uspokoić zszargane nerwy z kieszeni jej jeansów wydobył się dźwięk wiadomości. Wyjęła telefon i poczuła ogarniającą ją panikę gdy odczytała wiadomość.

"Niemal jak za dawnych lat, Pinkypoo. Do zobaczenia niedługo - A."

- A co powiesz o tej? Krzyczy skromnością i przewidywalnością?- Emma odwróciła się i zobaczyła w ręku przyjaciółki bladoróżową sukienkę- Musżę się upodobnić do Clarissy.

- Po co?- zapytała zdziwiona brunetka.

- Och Pinkypoo gdybym ci wyjawiła po co, musiałabym Cię zabić. A tego nie chce- oznajmiła blondynka.

- Clarissa się wścieknie jak się dowie, że grzebałaś w jej rzeczach- powiedziała niepewnie Emma.

- Nie pierwszy i nie ostatni raz, złotko- widząc poważną minę przyjaciółki dodała- Bez obaw Clarissa się nie dowie, obiecuje.

- Ali nie robisz nic co mogłoby cię narazić na cokolwiek niebezpiecznego prawda?

- Jasne, że nie. Masz mnie za głupią? Po prostu muszę jej się za coś odwdzięczyć- odparla tajemniczo

Alison była miała wielu wrogów i była toksyczna. I to było właśnie powodem jej zguby. Jednak skoro ta jasnowłosa wariatka od 6 miesięcy leżała w grobie na cmentarzu w Dublinie to kto wysłał jej tego sms? Tego własnie się obawiała.... że jej przeszłość w końcu ją dopadnie....

Obserwatorzy