Eleven "It's not possible "

EMMA
Wpatrywałam się tępo w przednią szybę uporczywie próbując sobie odpowiedzieć na wszystkie pytania jakie do tej pory uzbierały się w mojej głowie. Czy to z powodu jakiś osobistych spraw teraz siedzę w aucie bez klimatyzacji i zmierzam ku niczemu? Czy w jakiś sposób jest powiązane z Clarissą i Alison? I przede wszystkim, czy przeżyję spotkanie z przeznaczeniem? Czy Kyle zauważył, że mnie zbyt długo nie ma czy długonoga brunetka całkowicie pochłonęła jego uwagę?
- Pieprzone korki- fuknęła dziewczyna siedząca obok mnie nerwowo wciskając klakson- Nienawidzę Nowego Orleanu- dodała opierając łokieć na drzwiach- Mów coś. Siedzisz strasznie cicha- dodała spoglądając na mnie
- Jakieś dziesięć minut przeszkadzało Ci, że zbyt dużo gadałam a teraz masz problem z tym, że nie chce z tobą gadać? Ciężko cię zadowolić- mruknęłam wywracając oczami i wróciłam do gapienia się w okno.
- Ostra z ciebie sztuka. Teraz rozumiem dlaczego Alison się z tobą przyjaźniła- oznajmiła nieznajoma.
- Kim w ogóle jesteś? Ty wiesz o mnie wszystko a ja o tobie nic. Nie sądzisz, że to odrobinę niesprawiedliwe?- wybuchłam. Po prostu wybuchłam. Jak zwykła bomba z czasowym zapalnikiem. Miałam już tego wszystkiego dość. Chciałam dostać te pieprzone odpowiedzi i wrócić do domu, by tam wściekać się na Meredith, spotykać się z Lukiem i miło spędzać czas. Chciałam tylko tyle. To niewiele. Nieznajoma westchnęła
- Nazywam się Raven Drake. Kiedyś przyjaźniłam się z Alison i Clarissą ale to już stare dzieje- wyznała.
- Co ja tutaj robię? Gdzie mnie wywozisz?- zapytałam
- Tego dowiesz się wkrótce. Został nam już tylko kawałek drogi- poinformowała ruszając.
***
Raven otworzyła drzwi do jakiegoś mieszkania po czym przekroczyła próg zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. Mogłabym teraz z łatwością uciec ale nie chciałam tego. Jestem tu by uzyskać odpowiedzi. I je dostane.
Niepewnie przekroczyłam próg mieszkania zamykając za sobą drzwi i powoli rozejrzałam się po holu. Był dosyć duży, urządzony w ciemnych odcieniach czerwonego i brązowego. Raven w tym czasie przeszła do salonu i nawoływała kogoś
- Jesteśmy! Rusz swój zad sprzed komputera i przyjdź tu!- krzyknęła dziewczyna a ja w międzyczasie zeszłam po małych schodkach do salonu. Przez chwile nastała cisza ale po kilku minutach usłyszałyśmy ciche kroki. I wtedy przeżyłam szok
- To nie możliwe- wyszeptałam

LUKE 

- Jak to ją zgubiłeś?- krzyknąłem do słuchawki- Pojechaliście do Nowego Orleanu we DWÓJKĘ i się rozdzieliliście? Czy ty całkiem straciłeś rozum?- wydzierałem się do słuchawki.
- Powiedziała, że musi się przewietrzyć i pobyć trochę sama. Co miałem zrobić?- Kyle wydawał się naprawdę przerażony.
- Cokolwiek byle nie puszczać jej samej!- leżący na moim łóżku Michael uniósł brwi ściągając słuchawki z uszu. W tym momencie mój telefon pisnął informując o oczekującym połączeniu- Czekaj chwilę- przełączyłem szybko na drugie połączenie
- Luke?- usłyszałem cichy głosik należący do Emmy. Słysząc, że jest cała miałem ochotę skakać
- Em gdzie ty jesteś? Martwimy się o Ciebie- mogłem sobie tylko wyobrazić jak dziewczyna wywraca oczami.
- Luke ja na razie nie mogę wrócić. Dowiedziałam się... czegoś co pomoże mi odnaleźć mi mojego prześladowcę i nie mogę zawrócić. Na razie. Powiedz mojemu ojcu, że pojechałam do dziadków do Dublinu bo nie mogłam wytrzymać z Meredith pod jednym dachem. A ty pamiętaj, że niedługo wrócę i wszystko ci wyjaśnię
- Nie nie nie nie. Emma nie waż się rozłączać, nie waż się kończyć połączenia!Emma!- jęknąłem bezsilnie ale usłyszałem tylko zbyt głośny dźwięk zakończenia połączenia. Wrzasnąłem rzucając telefonem przez pokój przez co uderzył z hukiem o ścianę rozsypując się na kawałki, które upadły na podłogę. Czułem, że mój dotychczasowy świat runął. Rozsypał się tak jak mój telefon. Tak jak moje serce. Wiedziałem tylko jedno Musiałem ją znaleźć.

EMMA:

- Po tym jak ktoś uderzył mnie w tył głowy zdążyłam jeszcze zawołać o pomoc. Na moje szczęście Raven mnie usłyszała i przybiegła. Zawiozła mnie do szpitala i tyle. Nie wiem co to za dziewczyna, którą znaleźli w naszym ogrodzie i nie mam pojęcia dlaczego była tak samo ubrana jak ja- wyznała Alison. Poczułam jak łzy kumulują mi się w oczach wiec zamrugałam kilka razy by je odegnać. Nie rozumiem dlaczego ktoś próbował zabić Ali. Owszem nie należała do aniołków ale nie dopuściła się aż takich czynów by ktoś musiał się na niej mścić. Tak myślę...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że żyjesz?- zapytałam z wyrzutem. Minął ponad rok. Z pewnością miała dość czasu by wszystko przemyśleć.
- Nie chciałam ryzykować. Z resztą ułożyłaś sobie życie na nowo. Nie chciałam ci go rujnować swoim powrotem. Ale gdy dowiedziałam się, że mój prześladowca zaczął również grozić tobie nie wytrzymałam. Musiałam ci się ujawnić. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz- oznajmiła z łzami.
- Ostatnie kilka miesięcy mojego życia były kompletnie do dupy. Zmarła moja mama, musiałam się przenieść do Pineville gdzie poznałam się z przeuroczą partnerką mojego ojca. Potem okazało się, że ta dziwka ma córkę i ukrywała to tyle czasu przede mną i moim ojcem. Nie wiem, czy kiedykolwiek chciała to wyznać. A ty sądzisz, że nie będziesz się mieszać do mojego "idealnego"- nakreśliłam w powietrzu cudzysłów, powstrzymując się by czymś nie rzucić- życia, ponieważ sądziłaś, że je zrujnujesz? Alison moje życie było zrujnowane w momencie kiedy dowiedziałam się o zdradzie ojca!
- Przepraszam. Ale widziałam Cię kilka razy z tym chłopakiem i myślałam, że jesteś szczęśliwa. Że cieszysz się, że mnie nie ma- powiedziała Alison a w jej niebieskich oczach błyszczały łzy.
- Alison jesteś moją przyjaciółką. Moją siostrą, moją rodziną. Najważniejszą dla mnie osobą. Jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że będę się cieszyć, że coś ci się stało, idiotko. Kocham Cię- nie wiem w jakim czasie się znalazłyśmy obok siebie ale czując drobne ciałko Alison dopiero teraz zorientowałam się jak mi jej brakowało. Z nikim nie miałam takiej więzi jak z nią. Otarłyśmy łzy i spojrzałyśmy na siebie wybuchając jednocześnie śmiechem.
- Spójrz na nas. Dwie ofermy z rozmazanym make up'em- zaśmiała się próbując wytrzeć rozmazany tusz.
- Moja babcia by nas nazwała teraz pandami- dodałam szczerząc się jak idiotka.
No bo w końcu byłam szczęśliwa.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
TAM TAM TAM! Ali is alive. Przyznaję, nie wiedziałam czy przywrócić Alison do żywych czy jednak stworzyć Emmie bliźniczkę. Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że lepiej będzie wybrać tą pierwszą opcje bo gdybym wyskoczyła z bliźniaczkami zrobiłby się zbyt duży chaos. Także mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)
Następny rozdział= gdzieś w okolicach poniedziałku :)

Ten "Complications"

NOWY ORLEAN. Miasto jazzu, whisky i pijanego życia. Kiedy Emma i Kyle minęli znak informujący, że wjechali do oto tego miasta, na dworze już zmierzchało. Emma nawet nie zorientowała się, że przez całą drogę ściskała mocno w ręku bransoletkę Alison. Była zbyt zdenerwowana zmierzeniem się ze swoim prześladowcą (nie wiedziała, czy może powiedzieć Clarissą) a upiorne piosenki puszczane w radiu nie ułatwiały jej tego. Kyle co chwilę spoglądał na swój telefon sprawdzając czy lokalizacja się nie zmieniła. W końcu zatrzymali się w jakiejś uliczce gdzie trwała jakaś parada.
- To Nowy Orlean. Takie parady są tu co drugi dzień- odezwał się chłopak. Wysiedli z auta i skierowali się do pobliskiego baru. Emma rozglądała się dookoła poprawiając wciąż opadający rękaw swetra. Nowy Orlean miał coś w sobie co dziewczynę przerażało. Nie wiedziała co. Może to pijani ludzie wylewający się tłumem z barów z ledwością trzymając się na dwóch nogach czy może sfera tajemniczości krążąca nad tym miastem. Kyle otworzył przed nią drzwi i przepuścił ją w progu.
- To na pewno tutaj?- zapytała widząc kilkoro ludzi siedzących przy stolikach bądź barze.
- Tak. Sygnał pochodzi stąd- odparł chłopak spoglądając na telefon- To musi być tutaj
- Ale nie widzę nigdzie Clarissy. Teraz mam pewne wątpliwości do tego czy to ona jest A- mruknęła
- Pewności nigdy nie mieliśmy. Chodź zapytamy się barmanki czy ją widziała- pociągnął ją w stronę baru. Przywitał się ze stojącą za berem dziewczyną i przeszedł do konkretów
- Tak widziałam tą dziewczynę. Wyszła stąd kilka minut ale zostawiła torebkę wiec wróci. Poczekajcie a może wam się pofarci. Coś podać?
- A co macie do jedzenia?- zapytała zrezygnowana
- Wszelkiego rodzaju fast foody- odparła barmanka wycierając szklankę
- Więc poproszę frytki- odparła Emma siadając na jednym ze stołków.
- Ja dziękuje- dodał Kyle zajmując miejsce obok przyjaciółki
Kilka godzin później Emma spojrzała na zegarek i westchnęła. Siedzieli już tu od ponad półtora godziny a Clarissa się nie pojawiła. W dodatku Kyle wydał się być zainteresowany brązowowłosą barmanką, której imię zaczynało się jakoś na C
- Musze się przewietrzyć. Jakby Clarissa się pojawiła, dzwoń- poinformowała wstając ze stołka. Kyle aby coś burknął w odpowiedzi. Emma wydostała się z baru i zaczęła kierować się w nieznanym kierunku. I dokładnie w tym momencie tuż przednią pojawiła się Clarissa.
- Słyszałam, że mnie szukałaś- oznajmiła- To źle. Dla ciebie- dodała a brunetka poczuła mocne uderzenie w kark a potem ciemność
***
Obudziła się w jakimś obcym pomieszczeniu. Ktoś usilnie próbował go przekształcić na prowizoryczny pokój, ale bądźmy szczerzy. Niezbyt mu to wyszło. Emma gwałtownie podniosła się ze zniszczonego łóżka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zbutwiała i zakurzona zielonobrązowa tapeta odrywała się w pewnych miejscach. Pod zakratowanym oknem stał mały stolik z białym, składanym krzesłem. Pod ścianą naprzeciwko łóżka stała niewielka komoda a na niej wazon z ususzonymi kwiatami. Emmę ogarnął lęk. Wiedziała, że Clarissa jest szalona ale nie sądziła, że będzie zdolna do porwania. Ześlizgnęła się z łóżka i podeszła do drzwi. Chwyciła za klamkę i niemal pisnęła z radości gdy drzwi się otworzyły. Jednak jej zapał został szybko ostudzony bo przed nią nagle pojawiła się wysoka brunetka.
- Witaj Emmo. Wybierasz się gdzieś?- zapytała z złośliwym uśmiechem. Emma zacisnęła zęby ze złości. A było tak blisko. Nie miała zamiaru się bić tym bardziej, że miała złamaną rękę przez co nieznajoma dziewczyna miała nad nią przewagę. Zapytała tylko
- Kim jesteś?- brunetka posłała jej płytki uśmiech.
- Znajomą znajomego. Nikim istotnym- wzruszyła ramionami.
- Gdzie ja jestem?- ponowiła pytanie
- Gdzieś pomiędzy czymś a niczym- odparła dziewczyna- Musimy iść
- Gdzie? Gdzie mnie zabierasz?- zapytała lekko zdezorientowana Emma.
- Czy ty musisz zadawać tyle pytań?- warknęła nieznajomo chwytając Emmę mocno za łokieć i prowadząc ją w nieznanym dziewczynie kierunku.
- Gdzie jest Clarissa? To ona jest odpowiedzialna za to całe gówno?- zapytała
- Clarissa? Clarissa jest tylko pionkiem. Nikim ważnym. Jej jedynym zadaniem było sprowadzenie cię tutaj- poinformowała dziewczyna.
- Gdzie jest mój telefon?- zapytała nagle Emma- Oddaj mój telefon!
- A właśnie. Masz strasznie upierdliwych przyjaciół. Ponad sto nieodebranych połączeń w ciągu ostatnich czterech godzin. Nużące i wkurzające. Chociaż ten Australijczyk jest niczego sobie. Przyda mu się jakieś pocieszenie kiedy znikniesz tak samo jak twoja przyjaciółeczka
- To wy zabiliście Alison? Dlaczego?- nieznajoma wywróciła oczami wpychając ją do auta
- Zadajesz na prawdę zbyt dużo pytań, Słońce- mruknęła zatrzaskując drzwi i po chwili usiadła za kierownicę.
                                                                   _______________
Komentujcie :)


Nine "Light in the tunnel"

- Jak się czujesz?- zapytała Emma siadając naprzeciwko Adama, który coś szkicował.
- Dobrze. Ale to chyba ja powinienem zadać ci to pytanie- wskazał podbródkiem na jej rękę
- Jest dobrze- zapewniła- Nie było Cię dziś w szkole- stwierdziła
- Taa. Rano trochę mnie bolał brzuch ale łyknąłem jakieś proszki i mi przeszło-poinformował. Brunetka kiwnęła ze zrozumieniem głową- Wiadomo już co było przyczyną wybuchu?
- Jeszcze nie. Tata dzwonił do nich wczoraj ale nikt nie odbierał
- Niezbyt profesjonalnie- stwierdził z gorzkim uśmiechem chłopak
- Co rysujesz?- zapytała zmieniając temat. Szatyn odwrócił w jej stronę blok. Rysunek przedstawiał dwie postacie. Dokładniej dziewczyny. Jedna z nich klęczała z błaganiem w oczach i pojedynczymi łzami spływającymi po pobrudzonych policzkach a druga stała nad nią ze zwycięskim uśmiechem z uniesioną dłonią w której błyszczał idealnie zaostrzony sztylet. Obie miała blond włosy i ubrane były w niebieskie bluzki. Emma mogła tylko uważać, że dziewczyny są siostrami a może nawet...
- Kiedy zacząłeś to rysować?- zapytała niespodziewanie próbując okryć nutę zdenerwowania w jej głosie.
- Nie wiem kilka dni temu. Przyśniło mi się taka scena pewnej nocy. Dwie dziewczyny. Kłócące się o coś. Potem jedna z nich zabija drugą. Jakaś głupota. Ciągle mi się takie śnią- oznajmił widząc minę dziewczyny. Jednak jej to nie uspokoiło
- Czy w tym śnie te dziewczyny były spokrewnione?No wiesz były siostrami albo kuzynkami?- zapytała niepewnie obawiając się odpowiedzi
- Em. One były bliźniaczkami- odparł potwierdzając wszelkie jej dopuszczenia
***
- To miałoby sens- oznajmiła dziewczyna nerwowo krążąc po pokoju Kyle'a- Alison i Clarissa się o coś pokłóciły w noc zabójstwa. Potem Clarissa zabija Alison i zakopuje ją w ogródku. Wszystko składa się w logiczną całość
- To nie ma żadnego sensu. Adamowi to się przyśniło, pragnę przypomnieć. Nie sądzę aby był jasnowidzem. To nie pieprzone science fiction. Więc przestań się tak podniecać- Kyle usilnie próbował ostudzić jej zapał ale niezbyt mu się powodziło
- Ale nie wydaje ci się, że to wszystko jest w jakiś pokręcony sposób połączone? Ktoś wysyła mi sms związane z Alison, Clarissa nagle jest w Stanach a Adamowi śnią się być może sceny z nocy zabójstwa Alison. Brakuje tylko tego by ktoś obserwował dom Luke'a
- Właściwie to już się stało- odezwał się Luke stając w progu drzwi w towarzystwie nieznanego chłopaka
- Co? Kto to był? Widziałeś coś?- Emma od razu rzuciła się na niego z pytaniami.
- Niewiele. Jedynie ciemną bluzę z kapturem. Ale na pewno była to dziewczyna- oznajmił- Zgubiła to, gdy próbowaliśmy ja z Michelem złapać- rozłożył dłoń ukazując srebrną bransoletkę. Kyle momentalnie podniósł się z łóżka wyrywając mu ją. Obydwoje wraz z z Emmą zaczęli się jej przyglądać. Luke usłyszał tylko skrawek rozmowy
Czy to możliwe?... przecież miała ją na sobie...wiem ale może jednak...
- Może powiecie nam do cholery czy wiecie czyje to jest?- zapytał zniecierpliwiony Michael. Brunetka westchnęła ciężko po czym wyznała.
- Należała do Alison. Miała ją na sobie w trumnie- oznajmiła grobowym tonem.
****
Kolejny dzień w Pineville przyniósł niespodziewany deszcz i mocne powiewy wiatru. Emma właśnie skończyła lekcje i przeklinała siebie, że nie wzięła ze sobą parasolki. Otworzyła szklane drzwi i w tym momencie niemal została potrącona przez kierującego autem jej ojca Kyle'a.
- Kto ci dał prawko?- zapytała wzburzona wsiadając do środka
- Wciąż ciężko mi się przyzwyczaić jeździć po prawej stronie drogi. Więc wybacz mi mój chwilowy brak kompetencji- odparł
- Nieważne. Masz coś?- zapytała zapinając pas
- Jak wychodziłem to nadal szukało sygnału- wyjaśnił, włączając kierunek. Emma poczuła zawód. Chciała by już było po wszystkim. Chłopak widząc jej minę odezwał się ponownie- Znajdziemy tego kto Cię prześladuje, zobaczysz
- Mam nadzieję- mruknęła
Kilka minut później przekraczali próg domu w którym panowała niezachwiana cisza.
- Dziwne. Samochód Meredith stoi na podjeździe.
- A ja mam to gdzieś. Jesteś głodny? Możemy zamówić pizzę albo tajskie żarcie
- Nie dzięki- odparł rozglądając się po salonie. Coś mu nie grało. Zanim ojciec dziewczyny użyczył mu auta w domu byli wszyscy domownicy i nie było po nich widać by się gdzieś wybierali. Emma natomiast przeszła do kuchni i wlała sobie soku.
- To jak? Idziemy sprawdzić jak idzie szukanie?- zaproponowała a chłopak po chwili zadumy skinął głową. Weszli do tymczasowego pokoju Kyle'a i już od wejścia przywitało ich powiadomienie o powodzeniu operacji. Chłopak od razu podbiegł do komputera i przeczytał zawartość
- Pakuj się- oznajmił- Jedziemy do Nowego Orleanu
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj bardzo krótki z powody braku czasu. Przepraszam:(
Jak zawsze zapraszam do komentowania:)

Eight "Psychotical bitch"

Gdy Emmę wypuszczona następnego popołudnia ze szpitala od razu pojechała z Lukiem na lotnisko by odebrać Kyle'a. W tym momencie oboje czekali przy odpowiednim terminale i nerwowo wyglądali na przybycie Irlandczyka. Dziewczyna co chwila poprawiała kapelusz no głowie bądź okulary na oczach, by upewnić się, że jej zadrapań nie będzie widać. Złamana ręka już przyciągała zbyt wiele niepotrzebnej uwagi.
- Jak on w ogóle wygląda?- zapytał Luke materializując się nagle obok niej gdy kilka minut temu zakomunikował, że idę do toalety.
- Wysoki. Zapewne nieogolony. Szeroki uśmiech. Na pewno nie przegapisz- odparła dziewczyna stając na palcach by lepiej widzieć znajomą twarz w tłumie ludzi.
- Wiele mi to nie dało- mruknął blondyn. W końcu jednak brunetka zaczęła piszczeć i krzyczeć więc domyślił się, że zauważyła mniemanego Kyle'a. Sekundę później i on go zauważył. W ręku trzymał niewielką torbę podróżną a przez ramię miał zawieszoną bluzę.
- Siemasz Em- przywitał się przytulając drobne ciałko dziewczyny do siebie uważając na jej złamaną rękę- Siemasz chłopaku Em
- Nie jesteśmy razem- odparli razem zgodnie.
- Jeszcze- odparł chłopak- Kyle jestem- podał dłoń Hemmingsowi. Blondyn tylko burknął krótkie Luke- Gorąco tutaj macie. Zupełne przeciwieństwo Dublina
- Uwierz mi Dublin był dużo dużo lepszy
- Gadałem z Michaelem przed wylotem. Nie dałby rady przylecieć w tym tygodniu. Musi zaleczyć algebrę czy coś takiego. Więc w sumie dobrze, że do mnie zadzwoniłaś. Zaczynamy od razu, czy najpierw pokażesz mi to urocze miasteczko?- zaproponował oglądając się za jakąś blondynką.
- Sądząc po twoim zainteresowaniu wydaje mi się, że mały spacer po mieście bardziej by ci się spodobał
- Jak ty mnie dobrze znasz- przytaknął chłopak z uśmiechem
~~~
- No więc czemu sądzisz, że to ta świruska Clarissa wysyła ci sms z pogróżkami?- zapytał brunet wpychając do ust kolejny kawałek naleśnika z ociekającym syropem klonowym.
- Alison mi mówiła, że wiele razy Clarissa podszywała się pod nią. Jedną z jej "ofiar" byłeś ty- zrobiła krótką pauzę- Ale zazwyczaj wszystko się wydawało. To było tylko spostrzeżenie ale kiedy powiedziałeś mi, że Clarissa jest w USA pomyślałam, że może mieć to sens- chłopak nadal patrzył na nią z niezrozumieniem- Clarissa chciała mieć życie Alison. Więc ją udawała. Udało jej się nabrać ciebie, mnie, ludzi ze szkoły. Lecz gdy wraz z Alison ją wydałyśmy postanowiła się zemścić. Alison zabiła a mnie zaczęła zastraszać. Tylko po to by udowodnić, że nie jest bezużyteczna. Że potrafi sobie poradzić sama
- To miałoby sens. Jej reakcja kilka dni po pogrzebie byłby wtedy uzasadniona. Cieszyła się bo nikt nie stał jej na drodze by być lepszą. Szkoda tylko, że posunęła się do zabójstwa.
- Czekajcie chwilę. To nie ma ŻADNEGO sensu- odezwał sie Luke do tej pory tylko przysłuchujący sie konwersacji- Po co miałaby zabijać własną siostrę?
- Alison i Clarissa od małego się nie znosiły. Gdy miały po 9 lat, Clarissa próbowała wepchnąć Alison pod auto. Niestety- dla Clarissy, Alison była silniejsza od Clarissy i udało jej się jakoś ją obezwładnić i powalić na ziemię. Potem w gimnazjum Clarissa ponad wszelką cenę próbowała ośmieszyć Alison. Gdy to nie dawało skutku zaczęła się pod nią podszywać i podrywać starszych, zajętych chłopaków przez co do Alison wybierały się wycieczki zazdrosnych dziewczyn z ogromną chęcią bicia. Alison nieświadoma nie wiedziała co się dzieje. Im bardziej obrywało się Alison tym bardziej Clarissa się cieszyła. Kilka miesięcy przed swoją śmiercią, Alison zadzwoniła do mnie w nocy zapłakana, mówiąc, że Clarissa próbowała ją udusić poduszką podczas snu. To przelało czarę goryczy. U Clarissy zdiagnozowano zaburzenie osobowości tak ciężkie, że psycholog stwierdził, że najbezpieczniejszym wyjściem będzie umieszczenie w psychiatryku. Clarissa nie widziała nikogo przez ponad dwa miesiące, jednak jej stan zaczynał się poprawiać w którymś momencie więc lekarz stwierdził, że można ją wypuścić. Do domu wróciła kilka dni przed śmiercią Alison. Przez pierwsze dni zachowywała się normalnie jednak potem wszystko zaczęło wracać
- Pamiętam to. Alison często u mnie nocowała bo mówiła, że cały czas czuje się obserwowana- wtrąciła dziewczyna
- No właśnie. W noc zabójstwa, umówiłem się z Alison w parku. Była poddenerwowana i cały czas powtarzała, że Clarissa jest wściekła za to, że ją wydała do rodziców i chce się zemścić. Zapewniałem ją, że nic jej nie będzie. Że po prostu Clarissa musi się trochę powściekać ale w końcu jest jej siostrą i nie zabije jej ani nic z tych rzeczy. Jednak się myliłem. To był ostatni raz kiedy widziałem Alison żywą. Dwa dni później znaleziono jej ciało, niechlujnie zakopane w ogrodzie
- Mówiłeś o tym policji?-zapytał Luke
- Jasne. Nie uwierzyli mi bo Clarissa w tym dniu była przez cały dzień w Castlebar u jakiejś ciotki. Nie wierzyłem w to ale co mogłem zrobić? Dopiero kilka miesięcy później poznałem przez internet takiego kolesia Michael'a. Jest z Australi więc może go znasz
- Australia to duży kontynent- zaśmiał się krótko blondyn- Nazwisko bym prosił
- Clifford
- Michael Clifford?- zdziwił się blondyn- Kolorowe włosy?- Kyle skinął głową
- To on nauczył mnie hakować komputery, telefony i rożne takie bzdety. Włamałem się do telefonu Clarissy i odkryłem, że tego dnia nie była w Castlebar. Miała umówione spotkanie z terapeutą ale się na nim nie pojawiła. Nie mogłem iść z tym na psy bo by mnie zamknęli za hakowanie. Miałem w ręku Asa a nie mogłem go użyć. Czułem się taki bezużyteczny- przeniósł wzrok na Emmę- Ale w twoim przypadku tak nie będzie. Znajdę tego kto ci groził i sprawię, że będzie gnił w pierdlu do końca swoich dni- obiecał
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy Ky
- Chociaż tak mogę się odwdzięczyć Alison, że jej nie ochroniłem. Chroniąc jej przyjaciółkę- odparł lekko się uśmiechając
***
- Jak myślisz? Uda mu się? - zapytał Luke, obserwując rozmawiającego przez telefon Kyle'a niedaleko ich dwójki.
- Nie mam pojęcia. Ale moim jedynym marzeniem jest by się stąd wyrwać. Z dala od tego całego chłamu- westchnęła przejeżdżając dłonią po włosach.
- Kiedy to wszystko się skończy zabiorę cię do Australii, byś odpoczęła.
- Chcesz mnie zabrać do kraju w którym woda płynie wstecz? Chyba Cię pogrzało- odparła z uśmiechem
- To tylko mit by straszyć małe dzieci, które nie chcą jeść kaszy- oznajmił kopiąc mały kamyk prosto przed siebie.
- W takim razie chętnie- odparła a na jej ustach pojawił się niewielki uśmiech. Kyle w tym momencie skończył rozmawiać i podszedł do nich
- Tak więc gadałem z Michaelem. Przy okazji- kazał ci szykować dla niego łóżko- powiedział do Luke'a- Będzie pojutrze bo ma zabrać jeszcze dwóch kumpli. Pomoże z namierzeniem, więc do końca tygodnia twój horror powinien się skończyć- posłał jej uśmiech.
- Dzięki- odparła. I w tym momencie zabrzmiał znienawidzony przez nią dzwonek jej własnej komórki. Wyjęła telefon i przeczytała sms.

-"Ciesz się tym co masz. Niedługo nie będziesz miała niczego- A."- przeczytała na głos znudzonym głosem- Klasa, naprawdę - mruknęła
- Wytrzymaj jeszcze te kilka dni- poprosił blondyn gładząc ją po plecach
- Żeby to było takie łatwe- westchnęła

Seven "Loving sisters"

KILKA DNI PÓŹNIEJ:
MUSIC
- Nie sądzisz, że odrobinę przesadzasz?- zapytał Adam następnego dnia odwiedzając dziewczynę w kawiarni. Emma zgromiła go wzrokiem energicznie przecierając blat kontuaru. Myślała, że chociaż jej przyjaciel ją zrozumie ale widać nawet on jest przeciwko niej. Czując po raz kolejny wibracje w kieszeni spodenek wyjęła przedmiot i jednym sprawnym ruchem wyłączyła go z powrotem chowając go do kieszeni.
- Adam. Ta suka ukrywała przed moim ojcem fakt, że ma córkę. Jesteś pewien, że przesadzam?- zapytała dziewczyna.
- No dobra, przyznaję. Jest to trochę pokręcone ale musiałaś im od razu grozić?- odparł nie ukrywając delikatnego uśmiechu.
- A jak miałam to załatwić? Przyznaje, spanikowałam. Ale postaw się na moim miejscu. Jakbyś zareagował na taką wiadomość?
- Szczerze to nie mam pojęcia- wzruszył ramionami- Czy byłaby może malutka szansa na kolejną kawę?- zapytał zmieniając temat. Emma spojrzała na niego wymownie- Dobra. Tylko spytałem- dodał unosząc ręce w geście kapitulacji.
- Mam już dość siedzenia tutaj- jęknęła
- W sumie twoja zmiana skończyła się dziesięć minut temu- zauważył chłopak a brunetka wytrzeszczyła oczy.
- I ty dopiero teraz mi o tym mówisz? Co jest do cholery z tobą nie tak?- zapytała oburzona, wręcz zdzierając z siebie bordowy fartuch.
- Nie pytałaś- mruknął ale dziewczyna już go nie słyszała. Wyszła z zaplecza kilka minut później już w normalnym stroju.
- Co będziesz teraz robił?- zapytała
- W sumie to nie mam żadnych planów. Co proponujesz?- przepuścił ją w drzwiach i skierowali się w stronę auta. I gdyby nie to, że dziewczynie akurat by nie wypadły kluczyki z pewnością nie przeżyłaby tego spotkania. Z chwilą gdy się schyliła po kluczyki auto stojące nieopodal wybuchło odrzucając ją do tyłu na odległość czterech metrów. Upadła na plecy głośno jęcząc z bólu. Wtedy rozległ się głośny dzwonek jej telefonu. Z trudnością wyjęła go z torebki i przeczytała sms
"Przekaż swojemu chłoptasiowi by przestał szukać. Inaczej nie skończy się TYLKO na aucie - A."
To ostatnie co dziewczyna zapamiętała zanim zrobiło jej się czarno przed oczami i straciła przytomność.
***
 Budząc się czuła wszystkie spojrzenia na sobie. Wiedziała, że w sali była cała jej "wesoła" rodzinka, więc miała ochotę ścisnąć mocniej pompkę z lekami by nie słyszeć tych słodkich słówek skierowanych w jej stronę. Ale niestety było to niewykonalne. Niepewnie otworzyła oczy i pierwsze co zrobiła to z powrotem je zamknęła od zbyt dużej ilości światła.
- Zgaście światło- poprosiła szeptem i jej prośba od razu została spełniona. Teraz pewniej otworzyła oczy i zobaczyła nachylającego się nad nią jej ojca z troską wymalowaną na twarzy. Skrzywiła się.
- Umyj zęby człowieku. Po twoim oddechu potrafię stwierdzić, że jadłeś pizzę na lunch- mruknęła sennie.
- Tak dobrze, że nic poważnego ci się nie stało- odetchnął.
- Gdzie Adam?- zapytała nagle- Jest cały?
- Tak. Jest jedynie poobijany- przytaknęła Kate.
- Sprowadźcie Luke'a. Jest mi potrzebny- rozkazała podnosząc się do pozycji siedzącej. Wtedy zauważyła, że ma na sobie okropną bladozieloną koszulę a na jej prawym ręku znajduje się śnieżnobiały gips. Przemilczała tą kwestię.
- Wydaję mi się, że chyba najpierw powinien cię zobaczyć lekarz- zaczęła Meredith ale Emma jej gwałtownie przerwała
- Jedyną osobą z którą muszę teraz porozmawiać jest Luke a nie jakiś pieprzony lekarz! Więc albo zaraz do niego zadzwonicie albo sama do niego pójdę
- To nie będzie konieczne- odezwał się sam zainteresowany stając w drzwiach- Jestem tutaj
- Zostawcie nas samych- zarządziła dziewczyna. Cała trójka posłusznie opuściła pomieszczenie zostawiając nastolatków samych. Blondyn zamknął drzwi i przysiadł na łóżku.
- Więc dlaczego chciałaś mnie tak szaleńczo widzieć?- rzucił poruszając śmiesznie brwiami
- Cokolwiek robisz przestań szukać. A wie i to że mam rękę w gipsie nie było przypadkiem. Musiało coś podłożyć do mojego auta, bo chwilę po wypadku dostałam wiadomość. Luke obiecaj, że nie będziesz się zagłębiać w tą sprawę, proszę cię.
- Obiecam tylko wtedy gdy ty mi obiecasz, że jak tylko wyjdziesz ze szpitala pójdziesz na policję- odparł hardo.
- Nie mogę. Mam za palcami kilka brudów, które nie uszłyby mi na sucho. Nie wspominając o mojej burzliwej przeszłości. Zbyt dużo ryzykuje
- A to nie jest niebezpieczne? Emma pomyślałaś chociaż przez chwilę, ze to nie są dziecinne porachunki? Komuś bardzo mocno zalazłaś za skórę i ten ktoś chce cię teraz zabić. To trzeba zgłosić na policje
- Czy w tym wieku policja jest skuteczna? Sam sobie odpowiedz na to pytanie. Z resztą ta osoba musi mieć naprawdę w...
"- Mam naprawdę dość Clarissy- krzyknęła Alison wchodząc bez pukania do mojego pokoju
- Co się stało?- zapytałam zmartwiona. Blondynka opadła na łóżko
- Udawała mnie dziś w szkole i przystawiała się do Kyle'a. Czaisz to? Już dawno powinni ją wysłać do psychiatryka, wiele razy powtarzałam to rodzicom.
- Nie sądzisz, że odrobinę przesadzasz?- zapytała niepewnie Emma
- Clarissa to manipulująca dziwka, która w dodatku zaczyna być psychiczna. Poobserwuj ją a zobaczysz czy czasem nie przesadzam"

Emmę jakby olśniło- Daj mi mój telefon- blondyn zmarszczył brwi nie rozumiejąc
- Po co ci?
- Po prostu go daj- jęknęła zrezygnowana. Luke posłusznie wyjął z szafki przedmiot należący do dziewczyny i podał jej go. Emma szybko wybrała numer Kyle'a. Irlandczyk odebrał po pięciu sygnałach
- To zaczyna podchodzić pod stalking- mruknął sennie
- Och wiem, że marzysz o takim stalkerze- odparła- Słuchaj zdarzył się pewien wypadek..- zaczęła ale chłopak od razu jej przerwał
- Tobie? Jesteś cała?
- Tak Ky. Jestem cała. No może nie do końca ale to nie jest w tym momencie istotne. Powiedz mi czy może pamiętasz jak zachowywała się Clarissa gdy znalazła ciało Alison w ogrodzie?
- No jasne. Najpierw udawała kochającą siostrzyczkę a potem chodziła cała w skowronkach, co było co najmniej dziwne. A co się stało?
- Mógłbyś ją trochę po szpiegować dla mnie?
- Chciałbym ale to niemożliwe. Clarissa od kilku tygodni jest w Stanach u jakiegoś swojego wujka. Przechodzi załamanie nerwowe czy coś takiego. Powiesz mi co się stało?
- Wydaje mi się, że to chyba ona wysyła mi sms z pogróżkami- oznajmiła grobowym tonem. W słuchawce zaległa cisza.
- Emma nie będę fatygował Michaela. Wsiadam w pierwszy samolot do Stanów i sam namierzę tą sukę.
- A co z egzaminami?- zapytała
- Jestem już po. Jutro popołudniu powinienem być w USA. Czekaj na mnie na lotnisku- poinformował po czym się rozłączył.
- I co? Załatwiłaś?- zapytał zainteresowany Luke
- Kyle przylatuje jutro- westchnęła- Miejmy nadzieję, ze wyjdzie na nasze
-------------------------------------------------------------------------------------
BUM BUM BUM! To  się narobiło. Emma w szpitalu. Kyle jednak przylatuje do Pineville. A Clarissa prawdopodobnie jest chora psychicznie. No i oczywiście myślicie, że Clarissa rzeczywiście jest A? A może macie własnych faworytów do tego "wyróżnienia"? Zobaczymy co stanie się dalej :)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze. Szablon jest już zamówiony więc Love me like you do wraca do życia !
DO NASTĘPNEGO
Flawlees ♥

Six "Moment of truth"

- Możemy pogadać?- zapytał Luke następnego dnia, niemal przytrzaskując dziewczynie palce drzwiczkami od szafki.
- To teraz w ten sposób się witamy? A gdzie jest "Witaj Em. Niebiańsko dziś wyglądasz. To nowe buty?"- zapytała z wyczuwalną ironią w głosie.
- Przestań. Musisz iść z tym na policję- ściszył głos.
- Z czym? Z tym, że nie potrafisz powiedzieć zwykłego cześć? Nie wsadzą Cię do pudła za coś takiego, Lucas- odparła rozbawiona.
- To cię tak bawi? To, że ktoś Ci grozi?- blondyn wyglądał na poddenerwowanego ale w tej chwili Emma miała to gdzieś. Chciała znaleźć się z daleko od niego i jego bezsensownego gadania.
- Wydaje mi się, że nie potrzebnie się tak zadręczasz Lucas. Zainwestuj w antydepresanty. Przydadzą Ci się- poklepała go po ramieniu, zręcznie go wymijając.
***
- Ooo dobrze, że już jesteś. Zrobiłyśmy obiad- zaświergotała Meredith gdy dziewczyna wróciła ze szkoły. Emma tylko wywróciła oczami odstawiając torbę na komodę.
- Kolejną sałatkę?- zakpiła.
- Nie. Skrzydełka kurczaka w ryżu (od aut. pycha!)- Emma ze zdziwienia uniosła brwi- Kate powiedziała, że odżywiając się samą sałatą nie damy rady robić cięższych prac, więc od dziś sałatki będą tylko w niedzielę- brunetka prychnęła.
- Posłuchałaś się Kate a mnie w ogóle ignorowałaś. Świetnie. Rób tak dalej a z pewnością cię nie zaakceptuje w tej rodzinie- wyrzuciła z siebie omijając ją mocnym szturchnięciem w ramię- A te swoje skrzydełka wsadź sobie nie powiem gdzie!- krzyknęła jeszcze.
Wparowała do pokoju trzaskając drzwiami i usiadła na fotelu podciągając nogi pod brodę. Wtedy usłyszała dźwięk swojego telefonu. Wyciągnęła go i czytając wiadomość ogarnęła ją jeszcze większa złość.
Była by z ciebie taka dumna- A.
P.S Widzimy się niedługo
- Pierdol się!- krzyknęła rzucając telefon przez cały pokój. Przedmiot odbił się od ściany i wylądował z głośnym hukiem na podłodze- Nienawidzę tego, nienawidzę swojego życia. Nienawidzę Pineville. Chce wrócić do Dublina- powtarzała to sobie do momentu aż jej telefon nie zaczął tym razem dzwonić. Podeszła do niego wycierając łzy, które zdążyły się wydostać z jej oczu i podniosła go. Była pewna, że to Luke do niej dzwonił ale jednak się pomyliła
- Cześć Em. Sorka, że dopiero oddzwaniam- gdy w słuchawce usłyszała łagodny głos Kyle'a, ogarnęło ją momentalne poczucie spokoju.
- Nie gniewam się- odparła dziewczyna przełykając gulę w gardle.
- Więc masz do mnie jakąś sprawę, czy dzwoniłaś by poplotkować?- zapytał
- W sumie to mam pytanie. Przesyłałeś ten filmik z zeszłego lata komuś? Ten z Alison
- Nie czemu pytasz? Mam ten filmik na kompie- i tego się najbardziej obawiała- Coś się stało? Em?
- Myślę, że ktoś ci zhakował komputer. Rzecz w tym, że nie mam pojęcia kto.
- Co jak to? To niemożliwe. Wiedziałbym o tym- zdziwił się- Jesteś pewna?
- Kilka dni temu dostałam anonimową wiadomość aby jechać do Richmond. Podany był adres opuszczonej fabryki. Pojechałam tam bo myślałam, że to może Alison jakimś cudem żyje i chce się ujawnić. Jednak gdy tam dotarłam ktoś puścił właśnie ten filmik. Gdy tylko wróciłam zadzwoniłam do ciebie. Mógłbyś jakoś namierzyć tą osobę co wysyła mi te wiadomości?
- Chciałbym ale musiałbym do ciebie przylecieć by go namierzyć z twojego kompa a nie dam rady bo mam egzaminy. Ale mój znajomy z Australii jedzie akurat do Pineville odwiedzić jakiegoś swojego kumpla, więc mogę mu powiedzieć by zajrzał do ciebie
- Naprawdę? Byłoby świetnie
- Jasne żaden problem. W końcu kiedyś się przyjaźniliśmy- mogła sobie tylko wyobrazić jak w tym momencie na twarzy chłopaka pojawia się lekki uśmiech.
- Będę twoją dłużniczką do końca życia
- Przestań. Powiedz mi czy dostałaś więcej takich wiadomości?
- Szczerze. Było ich cztery czy pięć. Wszystkie powiązane z Alison. W jednym nawet było przezwisko jakim mnie nazywała
- To wygląda na poważniejsze niż się nie wydaje. Jesteś pewna, ze nie chcesz tego zgłosić na policję?
- Nie- zaprzeczyła- Żadnej policji
- No dobra jak tam chcesz. Ale uważaj na siebie. To wygląda na jakieś osobiste porachunki. Mike powinien być za kilka dni z Pineville. Możesz mu zaufać z tym wszystkim
- Postaram się. Do zobaczenia- dziewczyna pożegnała się po czym zakończyła połączenie. Miała już dość tego dnia.
***
Emma oderwała się na chwilę od laptopa by zejść na dół po coś do jedzenia. Przeciągnęła się czując jak niektóre kręgi jej strzelają i powolnym, leniwym krokiem skierowała się do kuchni. Słysząc ściszone głosy zaczęła się ciszej zachowywać. Podkradła się pod ścianę dzielącą salon z kuchnią i zaczęła nasłuchiwać
- Dlaczego nie powiedziałaś mu od razu? O tym że jestem twoją córką- zapytała Kate. Brunetka otworzyła usta ze zdziwienia.
- Bo nie wiem jak zareaguje, Katie. Poczekaj jeszcze kilka dni i mu powiem. I wtedy staniemy się jedną, wielką szczęśliwą rodziną- Emma nie wytrzymała
- Miło, że tak mówisz ale ta rodzina była szczęśliwa zanim do niej wkroczyłaś, niszcząc wszystko jak tornado- odezwała się wychodząc ze swojej kryjówki.
- Emma? Dlaczego podsłuchiwałaś? To niegrzeczne- wykrztusiła kobieta.
- Daruj sobie te tanie teksty. Wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak. Teraz już wiem co takiego. Jesteś kłamliwą manipulantką- syknęła.
- Odczep się od niej!- krzyknęła Kate.
- Zamknij się ! Jesteś taka sama jak ona! Teraz rozumiem dlaczego byłaś taka milutka. Chciałaś się podlizać, bo myślałaś że jak się dowiem o tym że jesteś jej córką to jakoś cię przetrawię? Cwane posunięcie. Ale wiecie co? Żadnej szczęśliwej rodziny nie będzie. - spojrzała na Meredith- Z chwilą gdy zdecydujesz się wyjść za mojego ojca, twoje życie stanie się piekłem. Ale to będzie nic w porównaniu z jej życiem. Sprawię, że stanie się nikim. Wyrzutkiem. Nikim istotnym. A ja będę się rozkoszować tym widokiem. Więc lepiej dwa razy się zastanów zanim podejmiesz decyzję- wyznała na jednym wydechu- Życzę miłego wieczoru- posłała im ironiczny uśmiech i wyszła z domu.
****
- Dziękuje, że mogę tutaj zostać pani Harris- podziękowała dziewczyna.
- Słońce nie ma problemu. Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie jak wnuczka- odparła staruszka.
- Dobrze, że chociaż dla pani- mruknęła dziewczyna, wspinając się po schodach. Według wskazówek pani Harris, pokój Hemmingsa znajdował się na końcu korytarza po prawej stronie.
- Cześć- powiedziała niepewnie dziewczyna stając w progu

Five "Leave me alone"

Brunetka mimo wyraźnych sprzeciwach ojca nie pojawiła się w szkole. Przez cały poranek próbowała się dodzwonić do Dublina, do Kyle'a byłego chłopaka Alison. Niestety bezskutecznie. W końcu usiadła przed laptopem i sprawdziła pocztę. Gdy zobaczyła nową wiadomość od A jej tętno przyśpieszyło
" Grover Street 56 ,345-66 Richmond. Bądź tam o 17. Sama. Inaczej znajdę Cię- A."
- Z Pineville do Richmond jest ponad 4 godziny jazdy- usłyszała za sobą. Gwałtownie odwróciła się i zobaczyła wysoką brunetkę ubraną w elegancką koszulkę i zwykłe jeansowe rurki. Na stopach miała baleriny.
- Kto Ci kazał czytać moją wiadomość?- naskoczyła na nią.
- Nie przeczytałam. Ty zrobiłaś to za mnie. Jeżeli chcesz zdążyć to lepiej już wyjeżdżaj. Będę Cię kryła- odparła brunetka- I tak wogóle jestem Kate.
- Emma. Co będziesz z tego miała?- spytała Hyland podejrzliwie.
- Satysfakcje, że dobrze zaczełyśmy. Wiem, że nie chcesz mnie tutaj. W ten sposób próbuję Cię udobruchać- Kate podeszła do dziewczyny i wręczyła jej kluczyki do auta- Tylko go nie porysuj- ostrzegła. Emma zmierzyła ją wzrokiem, próbując odgadnąć czy dziewczyna mówi prawde. Po chwili skinęła głową odbierając od niej klucze.
- Dzięki- powiedziała niepewnie.
- Podziękujesz mi jak wrócisz cała i zdrowa- Emma chwyciła swoją torbę po czym wyszła z domu. Wsiadła do samochodu Kate i gdy już miała wyjeżdżać drzwi od strony pasażera otworzyły się i sekundę później obok niej siedział uśmiechnięty Luke.
- Co ty tu do cholery robisz? Wynoś się!- warknęła. Blondyn jednak nic sobie z tego nie robił.
- Nie mam zamiaru. Nie było Cię dziś w szkole a teraz szłaś do auta rozglądając się dookoła jakbyś sądziła, że ktoś Cię śledzi. Co ukrywasz Em?- zapytał.
- Nic. A teraz wyjdź- rozkazała. Luke jedynie prychnął po czym złapał za pas i zapiął go jednym ruchem.
- Nie ważne co kombinujesz, jade z tobą- oznajmił.
- Właśnie, że nie jedziesz!- krzyknęła zirytowana brunetka.
- Radziłbym Ci ruszać, jeżeli się śpieszysz- wtrącił chłopak na co z ust brunetki wyrwał się wrzask zrezygnowania. Odpaliła slinik i z piskiem opon wyjechała z podjazdu
****
- Daleko jeszcze?- zapytał chłopak, poprawiając okulary na oczach. Emma uparcie wpatrywała się w drogę nie odpowiadając- Teraz będziesz się dąsać?
- Nie. Pozwoliłam Ci jechać ale o rozmowie nie było mowy- odparła oschle, włączając radio. Blondyn wywrócił oczami ale się już nie odezwał do końca drogi. Do Richmond dojechali tuż przed 17. Dziewczyna skręciła na teren jakiejś starej fabryki  po czym ustała z tyłu budynku.
- Nie waż się mnie śledzić- ostrzegła wysiadając z auta.
- Tak uważaj bo się posłucham- mruknął chłopak pod nosem. Poczekał aż dziewczyna troche odejdzie i po cichu wysiadł z auta. W międzyczasie dziewczyna wślizgnęła się do środka fabryki czując buzującą w jej żyłach adrenalinę. W budynku było słychać jedynie delikatny powiew wiatru przedostający się przez wybite szyby i liczne szczeliny oraz jej własne kroki.
- Ali? Alison możesz wyjść- nie miała pewności, że to jej zmarła przyjaciółka pisała do niej zza grobu ale równo z tym jak imię blondynki zostało odbite przez echo, na ścianie ukazał się film nakręcony przez Kyle'a kilka dni przed śmiercią Alison. Była na nim i ona. Śmiała się z mokrej blondynki stojącej na brzegu plaży z wyrazem mordu na twarzy. Po chwili ujrzała napis w miejscu gdzie przed chwilą widziała swoją przyjaciółkę
"Kiedy z tobą skończę, zrobisz to samo co ona. Gra rozpoczeta, dziwko- A."
Brunetka zachłysnęła się powietrzem cofając się kilka kroków do tyłu, tym samym wpadając na stojącego za nią Luke'a.
- Wszystko w porządku? Jesteś cała? Co to było? Kim była ta dziewczyna?- blondyn złapał ją za ramiona i lekko nią potrząsnął.
- Muszę się stąd wydostać- wyszeptała roztrzesiona. Luke zaprowadził ją do auta rozglądając się dookoła. Pomógł jej wsiąść do samochodu po czym sam zajął miejsce za kierownicą i jak najszybciej wyjechał z terenu fabryki.
***
- O mój Boże- pisnęła Kate, gdy zauważyła na werandzie Luke'a podtrzymującego wpół przytomną dziewczynę- Całe szczęście jestem sama. Połóż ją na kanapie- rozkazała wpuszczając ich do środka.
- Nic mi nie jest- mruknęła dziewczyna opadając na kanapę- Jestem tylko zmęczona- oznajmiła przyciągając do siebie poduszkę Chłopak wysłał brunetkę po szklankę wody a sam usiadł naprzeciw Emmy.
- A teraz łaskawie powiedz mi co to u licha tam było? Dlaczego tam pojechałaś?- zapytał cicho.
- Nic. Nie waż sie o tym komukolwiek mówić- ostrzegła.
- To jest grożenie. Kto Ci do cholery grozi? Ile dostałaś takich wiadomości? Trzeba iśc z tym na policje- syknął- Emma do cholery, w tej fabryce mógłby być jakiś psychol.
- Ale nie był. A ty nie waż się iść z tym na policje. Inaczej stanuemy na ścieżce wojennej- odparła wstając z kanapy. W tym momencie do salonu weszła Kate ze szklanką wody dla Emmy.- Powinieneś już iść. Rzeczywiście jestem zmęczona- powiedziała głośno. Blondyn spojrzał na nią z wyrzutem ale posłusznie opuścił dom Hylandów.
- Zrobić Ci coś do jedzenia?- zapytała Kate. Brunetka pokręciła głową i skierowała swoje kroki w stronę swojego pokoju.

Four "It's enough"

Minęła kolejny biały korytarz, tak bardzo podobny do poprzedniego, kolejnych pacjentów w okroopnych blado zielonych koszulach gdy zobaczyła coś czego tak bardzo  nie chciała zobaczyć. D wóch mężczyzn wywożacych zakryte ciało z sali w której leżała jej mama a tuż za nimi roztrzęsiona babcia. Emma poczuła jak nogi jej się uginają więc jak najszybciej usiadła na ochydnie zółtym krzesełku pod ścianą.



Brunetka gwałtownie się przebudziła zrywając się do pozycji siedzacej. Jej serce dużo szybciej biło, oddech miała przyśpieszony a na całym ciele czuła pot. Nie mogła pozwolić by ten koszmar znów się powtarzał. Gwałtownie odepchnęła od siebie kołdrę i jak najszybciej otworzyła na oścież okno, wpuszczając do środka chłodne poranne powietrze. Wyciągnęła pierwsze lepsze ubrania z szafki i poszła do łazienki. Tam starannie zmyła z siebie wszelkie trudy z nocy.

- Em, możemy pogadać?- drgnęła gdy usłyszała głos Meredith za sobą gdy przygotowywała się do szkoły.

- W tym momencie? Nie bardzo- odparła nie zaszczyczając swojej przyszłej macochy nawet spojrzeniem.

- Nie chciałam byś była zła jak wrócisz do domu ale zamieszka z nami jeszcze jedna osoba- bunetka automatycznie spojrzała wrogo przez ramię na kobietę.

- Kogo sprowadziłaś do MOJEGO domu?- powiedziała powoli czując ogarniającą ją złość.

- Moją siostrzenicę Kate. Bedzie chodzić do twojego liceum- Emma zachłysnęła się powietrzem.

- Przepraszam bardzo ale kto wpadł na tak idiotyczny pomysł?- zapytała

- Cóż ja tylko wspomniałam twojemu ojcu, że Paula z Christopherem i Kate się przeprowadzają do Pinville ale na razie w ich domu jest remont a on sam zaproponował by Kate na czas remantu zamieszkała z nami.

- Gdzie on jest?- zapytałam ostro.

- W gabinecie- odparła ze skruchą kobieta, jednak dziewczynę już owładnęła całkowita złość.

- Co to ma do cholery znaczyć- rzuciła wchodząc bez pukania. Ojciec westchnął, zdjął okulary odkładając je na drewniany blat biurka po czym odezwał się.

- Kate zamieszka z nami czy tego chcesz czy nie- odparł łagodnie.

- Nie chce tego. W dniu, w którym ona przejdzie przez próg tego domu, jej i tej twojej lalki życie zamienie w piekło. Będą bały się wyjść do łazienki. Już ja tego dopilnuje- oznajmiła nachylając się w jego stronę. Zrzuciła ramkę, która stała na biurku na podłoge i wyszła trzaskając drzwiami. Równo z tym jak oparła się o ścianę, próbując uspokoić zszargane nerwy z kieszeni jej jeansów wydobył się dźwięk wiadomości. Wyjęła telefon i poczuła ogarniającą ją panikę gdy odczytała wiadomość.

"Niemal jak za dawnych lat, Pinkypoo. Do zobaczenia niedługo - A."

- A co powiesz o tej? Krzyczy skromnością i przewidywalnością?- Emma odwróciła się i zobaczyła w ręku przyjaciółki bladoróżową sukienkę- Musżę się upodobnić do Clarissy.

- Po co?- zapytała zdziwiona brunetka.

- Och Pinkypoo gdybym ci wyjawiła po co, musiałabym Cię zabić. A tego nie chce- oznajmiła blondynka.

- Clarissa się wścieknie jak się dowie, że grzebałaś w jej rzeczach- powiedziała niepewnie Emma.

- Nie pierwszy i nie ostatni raz, złotko- widząc poważną minę przyjaciółki dodała- Bez obaw Clarissa się nie dowie, obiecuje.

- Ali nie robisz nic co mogłoby cię narazić na cokolwiek niebezpiecznego prawda?

- Jasne, że nie. Masz mnie za głupią? Po prostu muszę jej się za coś odwdzięczyć- odparla tajemniczo

Alison była miała wielu wrogów i była toksyczna. I to było właśnie powodem jej zguby. Jednak skoro ta jasnowłosa wariatka od 6 miesięcy leżała w grobie na cmentarzu w Dublinie to kto wysłał jej tego sms? Tego własnie się obawiała.... że jej przeszłość w końcu ją dopadnie....

Three. "Amazing plan"

Przyznaje obserwowanie rozmowy Luke'a i Sarah nie była dosyć interesująca ale to jedyne co mogłam zrobić czekając na pojawienie się Cece.
- Uważaj. Z zazdrością Ci nie do twarzy- usłyszałam przy uchu.
- Tyle że ja nie jestem zazdrosna. I co dowiedziałaś się czegoś interesującego?- zapytałam  odwracając się przodem do blondynki.
- Tylko tyle, że ma haka na prawie każdą osobę w tej szkole.- poinformowała.
- Prawie?
- Cóż na ciebie nie ma. Za to ty masz na nią- oznajmiła zadowolona. Zmarszczyłam brwi- Co byś powiedziała na małe wrobienie naszej gwiazdki w coś do czego nie byłaby zdolna?- zaproponowała wyjmując kopertę i przekazując ją mnie. Otworzyłam ją i zobaczyłam odpowiedzi do testów
- A takie rzeczy są niedopuszczalne w naszym liceum. Byłoby szkoda gdyby nasz kochany dyrektor się o tym dowiedział- powiedziałam z udawanym smutkiem- Zróbmy to
***
Na rezultaty nie musiałyśmy długo czekać. Tuż po trzeciej lekcji wiele osób skierowało się na pierwsze piętro by oglądać życiową porażkę byłej kapitanki cheerleaderek. Oparłam się o ścianę i z uśmiechem obserwowałam jak dyrektor zwalnia Sarah z pozycji kapitana. Tuż po tym jak podrzuciłam kopertę z odpowiedziami do jej szafki, Adam poszedł do dyrektora i zgłosił "oszustwo Sarah". Brunetka tuz po tym jak dyrektor odszedł, przedarła się przez tłum i zapewne zamknęła się w toalecie. Mało mnie to jednak obchodziło. Cieszyło mnie jedynie to, że wszystko było znów tak jak przed moim wyjazdem.
- Collins przywróciła mnie do drużyny. Przed chwilą do mnie dzwoniła- poinformowała Cece podchodząc do mnie.
- W takim razie gratuluje. I mam nadzieje, że tym razem nie pozwolisz nikomu zabrać tej pozycji albo skopię Ci tyłek, jasne?- zagroziłam.
- Jak słońce- odparła- Mam nadzieje, że wpadniesz na moją jutrzejszą imprezę
- To zależy. Będzie alkohol?- zapytałam dostrzegając w oddali Luke'a.
- Jasne. To impreza a nie kółko różańcowe- zaśmiała się ale nie zwracałam na nią uwagi.
- Zobaczę jeszcze- rzuciłam wymijając ją. Luke stał przy otwartej szafce i nad czymś się zastanawiał. Oparłam się o szafkę obok niego i zapytałam.
- Co robisz?
- Próbuje sobie przypomnieć jaką mam teraz lekcję
- Geografię- odparłam szybko.- Co słychać?
- Widzieliśmy się wczoraj- zauważył- Nie sądze aby wiele się działo od tamtej pory- powiedział sucho. Zmarszczyłam brwi.
- Coś się stało?- zapytałam zmartwiona.
- U mnie nic. Ale u Sarah zapewne wiele się zmieni od teraz. 
- Nie rozumiem za bardzo do czego zmierzasz- oznajmiłam.
- Wiem, że to ty podrzuciłaś te odpowiedzi do szafki Sarah- poinformował odchodząc. Oderwałam się od szafki
- Masz zamiar iść z tym do dyrektora?- zapytałam oschle- Bo wiesz co? Mało mnie obchodzi czy mnie wywalą z tej szkoły. Po prostu pomogłam koleżance odzyskać to zostało jej niesłusznie odebrane.
- Krzywdząc w ten sposób inną osobę? To jest cynizm Emma- odparł blondyn odwracając się.
- Nie wiem czy wiesz ale Sarah zagrała dokładnie w ten sam sposób co ja.  Zniszczyła Cece i oceny i reputację. Więc nie mów mi, że jest niewiniątkiem bo sam siebie okłamujesz. Ale proszę, śmiało idź do dyrka i powiedz mu że to ja podrzuciłam te odpowiedzi do szafki Sarah. - powiedziałam z goryczą- Już i tak nic mnie złamię- dodałam po czym odeszłam w przeciwną stronę.
*** 
Dłubałam widelcem w sałatce zrobionej przez Meredith i usilnie próbowałam na nią nie zwymiotować. Ojciec co chwila posyłał mi zaniepokojone spojrzenia. Gdy zrobił to po raz piąty nie wytrzymałam i odezwałam się
- Nie martw się. Nie mam zamiaru cisnąć jej tą sałatką w twarz- mężczyzna uśmiechnął się lekko po czym wrócił do jedzenia. Wtedy poczułam wibracje telefonu w kieszeni jeansów. Wyjęłam go i przeczytałam wiadomość
Od: Nieznany
"Możesz wyjść? Chciałbym pogadać. Luke"
Do: Nieznany
"Nie sądze byśmy mieli o czym gadać. Wystarczająco jasno powiedziałeś mi to co chciałeś. I skąd do cholery masz mój numer?"
Odpowiedź przyszła za kilka minut.
Od: Nieznany
"Od Adama:) Chciałbym Cię przeprosić więc mogłabyś wyjść? Proszę." Zabije go. Jak mógł dać temu kretynowi mój numer?  Biłam się z myślami dopóki nie przyszła kolejna wiadomość
Od: Nieznany
"Mam ze sobą czekoladę:)" 
Prychnęłam pod nosem. Co za bufon. Jednak spojrzałam jeszcze raz na sałatkę Meredith i podjęłam decyzję.
-Lepiej żeby to była dobra czekolada- oznajmiłam siadając obok blondyna na schodach. Blondyn wyciągnął z kieszeni bluzy niewielką czekoladę i podał mi ją - Więc słucham- ponagliłam go otwierając opakowanie.
- Miałaś rację. Sarah rzeczywiście nie jest tym za kogo się podawała.
- No w końcu- westchnęłam podsuwając w jego stronę czekoladę- Myślałam, że dłużej Ci się zejdzie
- To znaczy, że się nie gniewasz?- zapytał chłopak.
- Proszę Cię. Potrzeba czegoś więcej niż podważenie mojego zdania bym się obraziła. Ale z czekoladą dobrze pomyślałeś. Miałam ochotę na coś słodkiego. Moja macocha nie toleruje nic tłustego i słodkiego z czego winika, że od tygodnia odżywiam się wyłącznie wodą i sałatą. I lunchem w szkole- wyjaśniłam.
- W takim razie zabieram Cię na superpyszną i superkaloryczną pizzę, która spowoduje że się odrobinę zaokrąglisz
- Więc przestań gadać i to w końcu zrób bo jestem supergłodna- jęknęłam wywołując salwę śmiechu u blondyna

Obserwatorzy