Eleven "It's not possible "

EMMA
Wpatrywałam się tępo w przednią szybę uporczywie próbując sobie odpowiedzieć na wszystkie pytania jakie do tej pory uzbierały się w mojej głowie. Czy to z powodu jakiś osobistych spraw teraz siedzę w aucie bez klimatyzacji i zmierzam ku niczemu? Czy w jakiś sposób jest powiązane z Clarissą i Alison? I przede wszystkim, czy przeżyję spotkanie z przeznaczeniem? Czy Kyle zauważył, że mnie zbyt długo nie ma czy długonoga brunetka całkowicie pochłonęła jego uwagę?
- Pieprzone korki- fuknęła dziewczyna siedząca obok mnie nerwowo wciskając klakson- Nienawidzę Nowego Orleanu- dodała opierając łokieć na drzwiach- Mów coś. Siedzisz strasznie cicha- dodała spoglądając na mnie
- Jakieś dziesięć minut przeszkadzało Ci, że zbyt dużo gadałam a teraz masz problem z tym, że nie chce z tobą gadać? Ciężko cię zadowolić- mruknęłam wywracając oczami i wróciłam do gapienia się w okno.
- Ostra z ciebie sztuka. Teraz rozumiem dlaczego Alison się z tobą przyjaźniła- oznajmiła nieznajoma.
- Kim w ogóle jesteś? Ty wiesz o mnie wszystko a ja o tobie nic. Nie sądzisz, że to odrobinę niesprawiedliwe?- wybuchłam. Po prostu wybuchłam. Jak zwykła bomba z czasowym zapalnikiem. Miałam już tego wszystkiego dość. Chciałam dostać te pieprzone odpowiedzi i wrócić do domu, by tam wściekać się na Meredith, spotykać się z Lukiem i miło spędzać czas. Chciałam tylko tyle. To niewiele. Nieznajoma westchnęła
- Nazywam się Raven Drake. Kiedyś przyjaźniłam się z Alison i Clarissą ale to już stare dzieje- wyznała.
- Co ja tutaj robię? Gdzie mnie wywozisz?- zapytałam
- Tego dowiesz się wkrótce. Został nam już tylko kawałek drogi- poinformowała ruszając.
***
Raven otworzyła drzwi do jakiegoś mieszkania po czym przekroczyła próg zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. Mogłabym teraz z łatwością uciec ale nie chciałam tego. Jestem tu by uzyskać odpowiedzi. I je dostane.
Niepewnie przekroczyłam próg mieszkania zamykając za sobą drzwi i powoli rozejrzałam się po holu. Był dosyć duży, urządzony w ciemnych odcieniach czerwonego i brązowego. Raven w tym czasie przeszła do salonu i nawoływała kogoś
- Jesteśmy! Rusz swój zad sprzed komputera i przyjdź tu!- krzyknęła dziewczyna a ja w międzyczasie zeszłam po małych schodkach do salonu. Przez chwile nastała cisza ale po kilku minutach usłyszałyśmy ciche kroki. I wtedy przeżyłam szok
- To nie możliwe- wyszeptałam

LUKE 

- Jak to ją zgubiłeś?- krzyknąłem do słuchawki- Pojechaliście do Nowego Orleanu we DWÓJKĘ i się rozdzieliliście? Czy ty całkiem straciłeś rozum?- wydzierałem się do słuchawki.
- Powiedziała, że musi się przewietrzyć i pobyć trochę sama. Co miałem zrobić?- Kyle wydawał się naprawdę przerażony.
- Cokolwiek byle nie puszczać jej samej!- leżący na moim łóżku Michael uniósł brwi ściągając słuchawki z uszu. W tym momencie mój telefon pisnął informując o oczekującym połączeniu- Czekaj chwilę- przełączyłem szybko na drugie połączenie
- Luke?- usłyszałem cichy głosik należący do Emmy. Słysząc, że jest cała miałem ochotę skakać
- Em gdzie ty jesteś? Martwimy się o Ciebie- mogłem sobie tylko wyobrazić jak dziewczyna wywraca oczami.
- Luke ja na razie nie mogę wrócić. Dowiedziałam się... czegoś co pomoże mi odnaleźć mi mojego prześladowcę i nie mogę zawrócić. Na razie. Powiedz mojemu ojcu, że pojechałam do dziadków do Dublinu bo nie mogłam wytrzymać z Meredith pod jednym dachem. A ty pamiętaj, że niedługo wrócę i wszystko ci wyjaśnię
- Nie nie nie nie. Emma nie waż się rozłączać, nie waż się kończyć połączenia!Emma!- jęknąłem bezsilnie ale usłyszałem tylko zbyt głośny dźwięk zakończenia połączenia. Wrzasnąłem rzucając telefonem przez pokój przez co uderzył z hukiem o ścianę rozsypując się na kawałki, które upadły na podłogę. Czułem, że mój dotychczasowy świat runął. Rozsypał się tak jak mój telefon. Tak jak moje serce. Wiedziałem tylko jedno Musiałem ją znaleźć.

EMMA:

- Po tym jak ktoś uderzył mnie w tył głowy zdążyłam jeszcze zawołać o pomoc. Na moje szczęście Raven mnie usłyszała i przybiegła. Zawiozła mnie do szpitala i tyle. Nie wiem co to za dziewczyna, którą znaleźli w naszym ogrodzie i nie mam pojęcia dlaczego była tak samo ubrana jak ja- wyznała Alison. Poczułam jak łzy kumulują mi się w oczach wiec zamrugałam kilka razy by je odegnać. Nie rozumiem dlaczego ktoś próbował zabić Ali. Owszem nie należała do aniołków ale nie dopuściła się aż takich czynów by ktoś musiał się na niej mścić. Tak myślę...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że żyjesz?- zapytałam z wyrzutem. Minął ponad rok. Z pewnością miała dość czasu by wszystko przemyśleć.
- Nie chciałam ryzykować. Z resztą ułożyłaś sobie życie na nowo. Nie chciałam ci go rujnować swoim powrotem. Ale gdy dowiedziałam się, że mój prześladowca zaczął również grozić tobie nie wytrzymałam. Musiałam ci się ujawnić. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz- oznajmiła z łzami.
- Ostatnie kilka miesięcy mojego życia były kompletnie do dupy. Zmarła moja mama, musiałam się przenieść do Pineville gdzie poznałam się z przeuroczą partnerką mojego ojca. Potem okazało się, że ta dziwka ma córkę i ukrywała to tyle czasu przede mną i moim ojcem. Nie wiem, czy kiedykolwiek chciała to wyznać. A ty sądzisz, że nie będziesz się mieszać do mojego "idealnego"- nakreśliłam w powietrzu cudzysłów, powstrzymując się by czymś nie rzucić- życia, ponieważ sądziłaś, że je zrujnujesz? Alison moje życie było zrujnowane w momencie kiedy dowiedziałam się o zdradzie ojca!
- Przepraszam. Ale widziałam Cię kilka razy z tym chłopakiem i myślałam, że jesteś szczęśliwa. Że cieszysz się, że mnie nie ma- powiedziała Alison a w jej niebieskich oczach błyszczały łzy.
- Alison jesteś moją przyjaciółką. Moją siostrą, moją rodziną. Najważniejszą dla mnie osobą. Jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że będę się cieszyć, że coś ci się stało, idiotko. Kocham Cię- nie wiem w jakim czasie się znalazłyśmy obok siebie ale czując drobne ciałko Alison dopiero teraz zorientowałam się jak mi jej brakowało. Z nikim nie miałam takiej więzi jak z nią. Otarłyśmy łzy i spojrzałyśmy na siebie wybuchając jednocześnie śmiechem.
- Spójrz na nas. Dwie ofermy z rozmazanym make up'em- zaśmiała się próbując wytrzeć rozmazany tusz.
- Moja babcia by nas nazwała teraz pandami- dodałam szczerząc się jak idiotka.
No bo w końcu byłam szczęśliwa.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
TAM TAM TAM! Ali is alive. Przyznaję, nie wiedziałam czy przywrócić Alison do żywych czy jednak stworzyć Emmie bliźniczkę. Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że lepiej będzie wybrać tą pierwszą opcje bo gdybym wyskoczyła z bliźniaczkami zrobiłby się zbyt duży chaos. Także mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)
Następny rozdział= gdzieś w okolicach poniedziałku :)

1 komentarz:

Obserwatorzy